piątek, 29 lipca 2011

RZECZPOSPOLITA

Redakcja dodatku
Bitwy i wyprawy morskie Jestem wiernym Waszym czytelnikiem, zgromadziłem prawie wszystkie (za wyjątkiem dwóch) zeszyciki tego cyklu. Są interesujące , z werwą redagowane, choć nie zawsze, według mnie, rzeczowo i obiektywnie . Nie mogę przeprowadzić generalnej analizy i dyskusji nad treścią i zawartością , bo zwyczajnie nie dysponuję takim aparatem i dostępem do źródeł jak Redakcja. Ale oto poniżej kilka przykładów kwiatków z redakcyjnej łączki. Po pierwsze jesteście nie obiektywni w ocenie faktów z prób dominacji nad światem w czasach „zimnej wojny”. Darujmy sobie oceny czy redakcja ma sympatie do „BIAŁYCH” czy „CZERWONYCH”, ale proszę nie zapominać, że ta zimna wojna, jak i wiele innych wojen, to zwyczajnie próby dominacji nad światem tzw. mocarstw czy też pretendujących do tego miana. Społeczeństwa urabiane propagandą akceptują to. Czasami nawet całkiem niewielkie narody, dają się porwać takiej propagandzie (patrz Niemcy faszystowskie ze swoim hasłem „Gross Deutschland”) . No kto nie chciałby być MOCARZEM. Dalej to jest praca wywiadów i różnych tajnych służb, które nie żałują środków i sposobów by urabiać ludzi po przeciwnej stronie. W ten sposób pomagają swoim mocodawcom zdobywać nowe bazy wojskowe i surowcowe. Wiadomo robi się to po to by przeciwnika okrążyć, lub zgoła zepchnąć z areny walki. Ale po co ja to piszę, przecież te sztuczki i te kruczki znane są od zarania świata. No i teraz po tym przydługim wstępie, wróćmy do konkretów. W 79 numerze dodatku gromicie Rosję Sowiecką, że na te „krecie”działania wydała aż 6 mld dolarów „nie licząc wydatków na Kubę”. Ależ to śmiesznie mała suma, kto to wyliczył? Co prawda czerwoni korzystali zawsze z atutu , że oni walczą o sprawiedliwość społeczną, to chwytało i stąd może ta niska kwota. A szkoda, że przy tej okazji, dla porównania nie podaliście ile USA na te cele wydaje, sami się tym chwalą. A wydają ROCZNIE ze sto razy więcej od tamtej sumy, przez Was przypisanej Rosji. No bo ta „ichna demokracja” jest mniej chwytliwa i często nie skuteczna.
Zaraz po II-Wojnie Światowej kiedy uciskane narody krajów kolonialnych, Azji i Afryki, widząc wojenne osłabienie swych kolonizatorów (Anglii, Francji, Holandii, Belgii), zaczęli się wyzwalać. A te dwa „mocarstwa” próbowały wygrywać tam swoje sprawy. Rosja głównie propagandą, dostawami uzbrojenia, doradcami. A USA bez żenady występowało na ogól bezpośrednio zbrojnie, dopuszczając się potwornych zbrodni. No i przegrywali. Tak przegrali w Azji, Afryce, na Kubie, w Wietnamie, w Korei po połowie, w Chile, Iranie,Iraku ,a pewnie teraz znów poniosą klęskę w Afganistanie. Nie chcę tu wyliczać szczegółów, żeby nie zanudzić, co teraz czynią samokrytycznie przedstawiciele CIA, obciążając prezydentów czy parlament swego kraju żeby siebie wybielić, co jest wręcz żenujące. Co do kosztów , takie kosztowniejsze porażki to: 24 nieudane zamachy na Fidela Castro łącznie z próbą desantu na Kubę, przewrót prezydenta Chile Alende (24 mld $), 4 bln $ na Afganistan itd.
To musi kosztować jak powiedział ks. prałat H.Jankowski na spotkaniu z b. premierem M. Rakowskim, p. Merklem i oficerem tajnych służb PRL-u ( patrz film z tego spotkania na PLANETE). Polska kosztowała CIA śmiesznie mało czym się chwalą a to przecież nie ich zasługa. Tylko 3,5mld $, no i 2,5 mld $ z Banku Ambrozjano, z polecenie JPII. A więc Panowie Redaktorzy jak już coś liczycie to proszę dokładniej, bez szulerki. Po drugie chętnie i obszernie rozpisujecie się o wojnach i bitwach w dalekich stronach na dalekich morzach. Ja się zgadzam z Panami tylko na tyle, że o tamtych zdarzeniach jest więcej materiału, wojna tam była efektowniejsza a z punktu widzenia świata może ważniejsza. Ale „hola Tuchola”, tu ginęli nasi najbliżsi, tu się rozgrywał bój o Polskę, o taką jaka dzisiaj mamy. Taką zniszczoną, i dokładnie nie wiadomo co przez kogo zniszczone, a my musieliśmy to odbudowywać. Te nasze reparacje wojenne to śmiechu warte. Czy cały Gdańsk spaliły tylko „RUSKIE”, a może bardziej bomby amerykańskie czy ostrzał niemieckich okrętów stojących na zatoce ? Spróbujcie trochę po dociekać nie tylko po gdybać. Mamy poważne instytutu historyczne PAN, IPN, i nic dokładnie nie wiedza tylko wszystko na Ruskich, pomóżcie im. Wiadomo, że jeszcze 26. 03. 45. trwał prawie cały dzień ciężki nalot aliancki i ciężki ostrzał sowieckiej artylerii (zdobyciem Gdańska dowodził bezpośrednio gen. Bator). Niemcy przyduszeni nawałnicą I-szego Frontu Białoruskiego pod dowództwem marszałka K. Rokossowskiego, uciekali czym mogli. Nawet kajakami na Hel płynęli Ale jeszcze tej nocy odpłynął również ostatni z wyprodukowanych U-Boot-ów ze stoczni Gdańskiej. A już 28.03.45. nasi nieśli polski sztandar na Dwór Artusa. Opisuje to Henryk Grynberg w książce MEMORBUCH, opowiadając ustami naocznego światka, politruka Polskiej Brygady Pancernej im. Westerplatte. Podaje on, że wtedy obiekt ten był jeszcze cały, niezniszczony. Według niego podpalili go, „pijani , zdegenerowani sowieccy żołnierze z północnego frontu” . Dziwne, że w pożarze runęły też potężne kolumny wraz z pięknym sufitem i roztrzaskały się. Czy to możliwe, czy może jeszcze inna ręka się do tego przyłożyła? Ależ on tego nie mógł widzieć bo ledwo odśpiewali Rotę, to z powrotem w czołgi i dalej do boju aż za Gdynię (Gdynię zdobyto 26.03.45., ale Oksywie, baza Kriegsmarine jeszcze nie poddała się). Tam pod osłoną wysokiej skarpy Kępy Oksywskiej, Niemcy jeszcze ciągle ewakuowali się na Hel. ( osłonę p. lot. zapewniał im „Prinz Eugen”). A może tej dewastacji Dworu Artusa dopuścili się zgoła inni wojacy z Północy, fińscy ochotnicy dywizji Waffen-SS? Ci podobno zaciekle bronili się do samego końca. A może właśnie zniszczył go „Prinz Eugen” bombardujący miasto ze swych ciężkich dział ( kalibru 308 mm ), który w swym dzienniku stwierdza, że cały dzień bombardował Gdańsk jeszcze 29.03.45.. Może ta flaga na Dworze Artusa ich zwiodła, że tam jakiś sztab się mieści, podobny przypadek miał miejsce z kasynem w Sopocie. Ach ileż tu ciekawych tematów dla dociekliwego dziennikarza. To nie to co przepisywanie gotowych tekstów z innych książek. O samym krążowniku „Prinz Eugen” który w swym żywocie służył kolejno pod trzema banderami: austriacką, niemiecką i w końcu amerykańska, a tu na Bałtyku był istnym postrachem, można by książkę napisać. A o Polskiej Flocie w czasach wojny też nie wiele wiemy. Prosimy bardzo Panowie Redaktorzy przyłóżcie się i przybliżcie nam to, a nie tylko bitwy o atole które ciężko na mapie znaleźć
I jeszcze raz (już kiedyś Panów o to prosiłem) tak na marginesie spraw morskich, nie piszcie gdzie można nurkować (co jest równoznaczne z podawaniem przez Was pozycji wraku)do niemieckich wraków z II-Wojny Światowej, to jest nie moralne i prawnie karalne. . To nie są wraki piratów ze skarbami, to są cmentarze dziesiątek tysięcy ludzi, których rodziny ciągle jeszcze żyją i swych bliskich opłakują, na rocznicowych spotkaniach w porcie Gdyńskim..

Gdańsk, 25.07.2011 Roman Grabowski