piątek, 21 grudnia 2012

Po co im ten wrak?

Po co im ten wrak? Ludzie wokół prem. Tuska od la próbują się z tym ludem p. Jarka dogadać na zasadzie ustępstw...udobruchania. A nie tędy droga, bo w ten sposób coraz bardziej, rośnie wrzawa tej grupy która różnymi sposobami próbuje dyskredytować tych co u władzy aby samemu dorwać się do koryta. Od samego początku po katastrofie Tupolewa pod Smoleńskiem, ekipa Tuska postępuje tak jak by chciała coś zatuszować i załagodzić ból brata prezydenta który tam zginął wraz 95 niewinnymi ludźmi. A to rozzuchwala i pana Jarka i jego zwolenników . Tu tkwi błąd. Ja od początku namawiałem ekipę Tuska, że śledztwo w sprawie katastrofy samolotu, które biegnie swoim torem zgodnie z miedzy narodowymi przepisami, to jedna sprawa dla prokuratorów, a drugie śledztwo należało przeprowadzić w sprawie organizacji tej wycieczki. A mianowicie kto i po co w takim państwie jak Polska pozwolił sobie na organizację takiej wycieczki zabierając ze sobą kwiat narodu. Na takie coś może sobie pozwolić jakieś kacyk nie przymierzając w Afryce, ale tu w środku Europy? Po co tą wycieczkę organizowano można się domyśleć. Tam na lotnisku w Smoleńsku czekał już redaktor Kraśko z ekipa i miał z tego piękny filmik propagandowy zrobić, że kwiat narodu idzie do Katynia za prezydentem a nie za Tuskiem.. Śledztwo powinno więc jeszcze ustalić kto za tym stał. „Tusko ludy” nie posłuchali, to niech teraz tą żabę połykają. A po co ten wrak? Pan min. Sikorski pewnie kombinuje, że to może odciągnie tych „krzyżykowców” z pod pałacu prezydenta, którzy się co 10-tego każdego miesiąca tam gromadzą. Z resztą nie tylko tam bo w Sopocie i pewnie jeszcze gdzieś, również. Nie pomogło położenie grobu pary prezydenckiej wśród królów na Wawelu, ani przeniesienie krzyża do kościoła to i pewnie przeniesienie wraku Tupolewa do Warszawy też nie pomoże. Panie Prezydencie życzę cierpliwości, bo ta heca może potrwać aż to pokolenie odejdzie do nieba. !2.12.2012 r. Wasz bloger blagier

sobota, 13 października 2012

A oto (dla przypomnienia) ...

A oto (dla przypomnienia) niektóre „zasługi” prezydenta Ronalda Regana dla Polski: 1) Obłożenie Polski ostrymi restrykcjami gospodarczymi na okres całej swej kadencji (8lat, poza cofnięciem dotychczasowego „uprzywilejowania” w handlu z USA, że nawet nasze statki nie mogły zawijać do portów USA ani samoloty tam lądować), „dzięki czemu”: -stanął eksport do USA (że niby dla nas miało być więcej szynki), -Polska nie zarabiając dolarów nie mogła zakupić niezbędnych do produkcji komponętów (wielka chemia, nawozy) i części do urządzeń pochodzących ze strefy dolarowej, -restrykcje spowodowały turbulencje w produkcji rolnej a szczególnie, przemysłowej. Przypominam że oprócz restrykcji ekonomicznych, obowiązywało embargo na produkty rzekomo strategiczne i wojskowe. 2) Od wybrzeży USA i Kanady wygonił on naszą flotę rybołówstwa dalekomorskiego: -spowodowało to stopniową likwidację tej floty (DALMOR, ODRA, ARKA)bowiem próby przestawienia się na łowiska u wybrzeży Ameryki Płd. i Afryki okazały się nie adekwatne do posiadanego sprzętu (trawlery- przetwórnie), -oferowane nam przez „bratnią” flotę radziecką akweny Morza Ochockiego okazały się drugim nie wypałem ze względów ekonomicznych. 3)Również nasza żegluga nie znajdując dla siebie przewozów, stopniowo wyzbywała się statków do spółek lub je sprzedając w prywatne ręce (ze 169 statków dalekomorskich została PLO przysłowiowa „kotwica i bandera”). 4)Stocznie jak i cały przemysł, mogły produkować tylko do strefy rublowej, często po zaniżonych cenach. I tak dalej, i tak dalej... Całe te restrykcje dla USA nie miały żadnego znaczenia ekonomicznego, to był tylko wyraz politycznej gry. Prawdopodobnie prez. Regan lub jego doradcy mieli w tym polityczny cel. Mianowicie poprzez nacisk ekonomiczny pchnąć Naród Polski do ostrzejszych wystąpień: „a może ruszą na Warszawę, może nawet na Moskwę”. Ze stanem wojennym w Polsce nie miało to również żadnego związku, bo stan wojenny został dawno odwołany a restrykcje trwały jeszcze przez 6 lat. Naród cierpiał (jak rzecznik rządu, p. Urban mawiał: rząd to się wyżywi, ale naród głoduje). Naród był jednak za rozsądny by się dać raz jeszcze wciągnąć w wojenną awanturę. Taka to była Reganowska pomoc! Sami musieliśmy sobie z tym poradzić. Najpierw ten PRL-owski system podgryzając, a potem siadając do okrągłego stołu. A przede wszystkim zdecydujmy się wreszcie czy „komunizm” w Polsce obalił Prez. Regan czy Prez. Wałęsa, bo cały świat stawia na Wałęsę, ja też, a niektórzy ciągle Regan i Regan. A teraz co do interpretacji tego spotkania na Florydzie , uwiecznionego na owym zdjęciu które posłużyło artyście do rzeźby figur dwóch mężów stanu, najpotężniejszych państw świata. Postawa papieża wyraża raczej pełne zatroskanie. On prosił Regana (przed tym prosił o to Prymas Polski Kard. Glemb) aby zdjął z Polski restrykcje, bo cierpi niewinny naród a nie tędy droga do obalenia komunizmu. Natomiast postać Regana wręcz promieniuje radością, on wygrał według niego następną bitwę z komunizmem, bo nie zdjął z Polski restrykcji. To pewnie była już ostatnia faza jego „antykomunistycznego delirium”. W tym miejscu warto przytoczyć historyjkę z tej łączki zahaczającą o Polskę, a opowiedzianą przez oficerów CIA. Prezydent Regan wściekał się na CIA, że daje im pieniądze jakie tylko chcą aby wygonić sowietów z Afganistanu a nie widzi efektów. Oni mu na to, że jest taka broń którą medźachedini (późniejsi talibowie )w puch rozłożą sowieckie wojsko, to są amerykański stringiery. Polecenie prezydenta było: proszę im je wydać. W CIA pomyśleli, że tak wprost amerykańskiego sprzętu nie mogą im dać bo co powie opinia międzynarodowa, ale można na czarnym rynku kupić podobne sowieckie „streły" . Oferowano im takowe zalegające w dużych ilościach w polskich magazynach. Jednak albo nie były one zbyt dobre albo były specjalnie spreparowane, że ginęło więcej Afgańczyków niż Rosjan. No i CIA musiało jednak wydać te amerykańskie rakiety które zestrzelą każdy helikopter i samolot, a czołg rozwalą, i Sowieci nie pysznie wycofali się z Afganistanu. Jednak dzisiaj od tej broni giną w Afganistanie żołnierze amerykańscy i inni, nasi również. Znów się sprawdziło stare przysłowie , o kiju co ma zawsze dwa końce. A Regan schorowany (alzheimer), opuścił urząd prezydenta. Przed tym zdążył się wycałować z Gorbaczowem i Jelcynem, za niego obalili Związek Radziecki. Nasz Jaruzelski, co tak nadstawiał karku swego i Narodu Polskiego, odszedł w zapomnienie z międzynarodowej areny, ale rodacy mu tego nie zapominają i na 19. grudnia świeczki pod domem palą. A teraz już tak zupełnie na koniec, jako memento lub epitafium dla tego nieszczęsnego naszego świata! Ludzie, czy tym światem nie rządzą przypadkiem sami nawiedzeni wariaci? Nie, nim rządzą wywiady które czasem bezskutecznie próbują tych wariatów powstrzymać. I to nie są „teorie spiskowe” , to jest samo życie. A od czego są tzw zgromadzenia narodowe jak sejmy, senaty? Praktycznie one ograniczają się do rządzenia ustawami. No mogą odwołać rządzących, ale to się rzadko zdarza (w USA tylko raz, głośna afera Nixona, i to za machlojki wyborcze a nie za politykę zagraniczną).To jest trochę tak jak w tym żydowskim dowcipie po co jest kahał. A no kahał jest po to aby go zwoływać, a rabin postąpi i tak jak będzie uważał. Po wielkich światowych nieszczęściach społeczność światowa próbuje te sprawy globalnie regulować i zwołuje światowe gremia. Tak po tych napoleońskich szaleństwach zwołano Kongres Wiedeński. To było chyba najskuteczniejsze międzynarodowe spotkanie, bo jego ustalenia przetrwały aż 100 lat. Późniejsze, jak Liga Narodów czy ONZ są mało skuteczne. A jak łatwo obalić rząd który się komuś nie podoba udowodnił prezydent Truman. Obsadzając dwóch uległych mu braci jednego w CIA a drugiego na sprawach zagranicznych, potrafił w ciągu kilku tygodni obalić rząd Mosadeka w Persji (dziś Iran), za marne 5 mln. $. Z którym to W. Bryt. nie mogła się dogadać w sprawie eksploatacji ropy. Ale szach Pachlady też na tronie Persji długo nie posiedział. Panie Boże chroń ten świat przed nawiedzonymi i fundamentalistami (też religijnymi), oni są głównym naszym zagrożeniem! Wasz bloger blagier Roman

poniedziałek, 16 lipca 2012

Nie chodzi (tylko) o te dwadzieścia milionów dolarów... Jak to podkreślali panowie politycy i posłowie w dyskusji nad propozycją USA, zrzutki na Afganistan ( patrz „Zrzutka na Afganistan” ANGORA Nr 22), nie chodzi tu tylko o pieniądze. Oczywiście 20mln$ „pieszo nie chodzi”, ale odżałowaliśmy miliardów na ratowanie Grecji, bo sojusznicze ustalenia zobowiązują, przeżyjemy i to. Tylko po co . Co to da? Nic moi panowie i panie, poza dalszym wewnętrznym przelewem krwi i pogłębianiem wzajemnej nienawiści w narodzie Afgańskim, jak i całej społeczności islamskiej do wyznawców innych religii. Tej bogatej Ameryce wydaje się ciągle jeszcze, że ona jest wstanie rządzić całym światem, bo za dolary da się kupić każdego .Tyle kolejnych klęsk ich obłędnej polityki, prób ingerowania w cudzą niepodległość, dalej nie nauczyło ich niczego. Dziwi mnie, że ten wielki Naród Amerykański, który dwa razy ratował narody Europy, a w ostatniej wojnie światowej również Azji, a nawet „poniżył” się do współpracy z „komunistami” dla ratowania narodów zagrożonych totalitaryzmem, teraz, nie po raz pierwszy (Korea, Wietnam, Chile itd.), ponownie pozwolił wepchnąć się na drogę bez wyjścia. Bo wojna w Afganistanie była od początku drogą bez wyjścia. Pisałem o tym kilkakrotnie i nie chcę się powtarzać. To byli przywódcy w Moskwie postąpili rozsądniej i jak zrozumieli że naród Afgański chce żyć po swojemu, wycofali swe wojska w ciągu jednego dnia. Tak więc naród Afgański nie chce demokracji i wolności ani Rosyjskiej ani Amerykańskiej. Punkt drugi , że to miała być wojna prewencyjna przeciw Al - Kaidzie i odwetowa za jedenasty wrzesień (11.09.2001 atak na WTC), też upada bo: 1) Al. - Kaida ma się dobrze, 2)Talibowie nawet moralnie rosną w siłę, 3)a zlikwidowanie Ben Ladena nie zapobiegnie zamachom, bo zamach na WTC zorganizowano w Ameryce i Amerykańskimi środkami (samolotami, którymi kierowali piloci wyszkoleni w USA). Na tą obłędną drogę pchał Amerykę, co sił i środków ( dotąd podobno kosztował to USA ponad bilion $) prezydent Regan opętany nienawiścią do komunistów, hodując jednocześnie na własnej piersi Ameryki tą „żmiję islamskiego terroryzmu”, i niestety żaden z jego następców nie potrafił z tej drogi zawrócić. Ale o tym też już nie jednokrotnie pisałem i po co się powtarzać. Z tym, sam Naród Amerykański musi sobie poradzić, jeśli chce dalej za policjanta świata uchodzić. Obyśmy tylko my na tym (poza owymi 20 mln $) za dużo nie ucierpieli. Roman Grabowski Gd.05.06.2012 Adres do wiadomości Redakcji POSTSCRIPTUM Kiedy powróciłem z ukochanego Krakowa, oniemiałem na wiadomość, z odłożonego dla mnie Dz. Bałtyckiego, że Prezydent Adamowicz jednak zbudował pomnik prezydentowi USA Reganowi. Do towarzystwa dodał mu JPII (Karola Wojtyłę) , pewnie po to by swą świętością bronił Regana przed opluwaniem, albo aby obydwu za jednym zamachem i kosztem mieć z głowy. Pan prezydent miasta nie musi czytać listów wszystkich swoich mieszkańców miasta. Ale, ale czy pan Prezydent, lub podlegli mu urzędnicy nie znaleźli chwili czasu, by obejrzeć choć jeden z odcinków wspaniałego serialu na DISCAVERY WORLD pt. „Tajemnice CIA”? Tam oficerowie i dyrektorzy CIA sypali argumentami jak i za jakie pieniądze prez. Regan zmuszał ich by swe ręce babrali w niewinnej krwi ujarzmianych narodów. Na Polskę sypnął tych dolców najmniej . Kiedy ten niestabilny ustrój chylił się ku upadkowi, robotnik polski kopnął w chwiejne fundamenty i runęło to co się już chwiało. Więc nie wiem skąd ta wielka miłość p. Adamowicza akurat do Regana? A stoczniowcom co najwięcej w tej grze ryzykowali postawimy pomnik? Trzy krzyże ta za tych co polegli, a muzeum SOLIDARNOŚCI to pomnik tych co udają, że zasłużyli. Wracając do udziału prezydentów USA w porządkowaniu świata, to jak wynika z raportów CIA ani Buszowie ani Clinton nie są godni pomników (to tak na wszelki wypadek gdyby komuś przyszło do głowy stawiać pomniki obcym prezydentom). W obawie o ropę dla USA wchodzili oni w układy z Rijadem (Islam Sunnicki wywołujący odwieczne tarcia z Szyitami), dające na dłuższa metę negatywne skutki, co widzimy do dzisiaj. Prezydentowi Barace Obamie przypadła rola oczyszczenia stajni Augjasza i zakończenia rozpętanych konfliktów zbrojnych. Zdaje się, że i Ameryka się budzi i wraca do swej roli, co świadczy o przyjęciu bardzo zwalczanej ustawy o ubezpieczeniach zdrowotnych. Oby! Świat oczekuje tego. Wasz bloger blagier

czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozważania pod krzyżem Jezusa Pana. Czy Boga trzeba bronić?

Pytanie czysto retoryczne i brzmi wręcz śmiesznie. Bóg naszej obrony oczywiście nie potrzebuje. Ziemskich rycerzy Bóg ani nie powołał ani o obronę nigdy nie prosił. Jakże my ziemskie istotki ledwo wychylające się z pyłu „ziemskiego padołu”, śmiemy sobie coś takiego uzurpować, „RYCERZE BOGA, RYCERZE JEZUSA, RYCERZ NIEPOKALENEJ” itd. Potężny Bóg, stwórca tego wielkiego, dla nas wprost nie pojętego świata, miałby nas prosić o obronę? Do walki z ciemnymi mocami, Bóg ma armię aniołów. Bo ta walka Dobra ze Złem toczy się w całym kosmosie, nie tylko tu na ziemi. W nas samych również trwa wieczny bój, Dobra ze Złem, i nam są te anioły również potrzebne. Modlimy się „Aniele Boży stróżu mój...” i to nie jest tylko dziecinna modlitwa. W chwilach zagrożenia i tzw. „twardziele” padają też na kolana. A w Islamie wiara w anioły jest jedną z pięciu zasad wiary. Wręcz odwrotnie , nie Bóg a my potrzebujemy Jego obrony. Nie śpiewamy wszak często „Pod Twą obronę Ojcze na niebie...”, albo: „Broń, że Panie nas na wieki i Kościoła swego strzeż...” itd.
Człowiek jest słaby, ale jednocześnie nie pokorny. I coraz chwyta za miecz i uważa się za obrońcę Boga, wiary, ojczyzny. A Syn Boży , Jezus Nazaretański , nauczał pokory i miłości bliźniego. W czasie Jego pojmania w Getsemani, jeden z uczniów chwycił za miecz i obciął uchu, jednemu z nasłanych na Jezusa żołnierzy. Jezus ucho z powrotem przyprawił i rzekł: „Włóż miecz na swoje miejsce , bo wszyscy którzy za miecz chwytają, od miecza giną” (Mt. 26,52).
A my swoje, i tak toczą się te wojny obronne, zaborcze, etniczne, o władzę a najczęstsze i najdłuższe to były wojny religijne. Te ostatnie próbuje się nazywać świętymi, a to już bluźnierstwo nad bluźnierstwa. Księgi starego Testamentu i karty historii ludzkości są pełne okrutnych wojen. Również Kościoły od wieków walczą ze sobą i zwalczają się nawzajem, i nie argumentami a zbrojnie i krwawo. Nie tylko o poglądy, o racje swych konfesji, o nowych wiernych, a o nowe terytoria, sławę, relikwie, miejsca święte i Bóg wie o co jeszcze toczą się te wojny. Te swoje wojny śmieją nazywać świętymi, obrażając słowo „święte”. Pod koniec tych okrutnych wojen to już wojujący na ogół nawet nie pamiętają o co się zaczęło.
Tu pozwolę sobie, przypomnieć drobny fragment historii wojen o święte miejsce trzech religii monoteistycznych, o święte miasto Jerozolimę. Te wojny się wbrew pozorom wcale nie zakończyły one trwają nadał, co przycichną to znów wybuchają na nowo.. Ale o tym niżej. Najokrutniejszym żartem. a może chichotem historii jest nazwa tego miasta, brzmi ona „święte miasto pokoju” .Dla Żydów Yerusaleim a dla Muzułmanów El Kuds.
W utarczkach naukowców co raz dochodzi do ferowania wyroków, to na jedną to na drugą stronę sporu. Pewna Żydówka, przewodniczka wycieczek po Ziemi Świętej, w tak prosty sposób próbowała nam wyjaśnić owe naukowe spory : wy się nie przejmujcie co uczeni i archeolodzy wymyślają; niech oni się kłócą czy to było10 km w lewo czy w prawo, 10 lat wcześniej czy później , ale było to tu i wtedy . A więc Jezus z Nazaretu, syn Boży (nazywał siebie zawsze Synem Człowieczym) , działał tu i wtedy . Tu powstała nowa religia monoteistyczna Chrześcijaństwo.
Historycy ówcześni jak Józef Flawiusz, o Chrześcijanach nie piszą, bo była to jedna z kilku , może nie najliczniejsza sekta w ówczesnym Judaizmie, ale nawet liczniejsze i dziś tak sławne jak ci Esenczycy co opiekowali się zwojami w Qumran, też byli nie znani na kartach historii.



Powyżej Jezus z uczniami w wieczerniku


Tak więc ta mała grupka najwierniejszych z pośród uczni Jezusa (owe 12 apostołów) z nie ocenionym wsparciem św. Pawła, poniosła w świat Chrześcijaństwo które w ciągi trzech wieków rozlało się na cały ówczesny świat, łącznie z Rzymem, pomimo okrutnych prześladowań. To nie było w smak ówczesnym cesarzom, że Chrześcijanie nie chcieli się kłaniać rzymskim bogom a nawet cesarzowi który uważany był za boga. . Cesarze kazali krwawo, nieraz wręcz dla widowiska prześladować Chrześcijan. Wielu z nich oddało życie za wiarę. Dopiero w 313 roku, Konstantyn Wielki zniósł prześladowania, zrównując edyktem mediolańskim wiarę Chrześcijańską z rzymską. Pomógł nam w tym Krzyż Jezusa, bowiem pod tym znakiem cesarz zwyciężał. Nas też ten Krzyż Jezusa, pod którym się modlimy, prowadzi do Boga i do życia wiecznego.
Ale na tym nie skończyły się kłopoty Chrześcijaństwa. Konstantyn zbudował Konstantynopol i Kościół Chrześcijański się podzielił na wschodni i zachodni i tak już zostało po dzień dzisiejszy z wszystkimi kłopotami z tego wynikającymi. Kościoły te się już nigdy nie zbliżyły i nie pogodziły. Nad świat chrześcijański po trzech wiekach nadciągnęły znów czarne chmury a papieży zamiast synergii opanowała prywata, synekura, symonia i mamona. Dbali nie o kościół a o własne majątki a nawet armie.
Tym czasem na piaszczystych pustyniach arabskich, gdzie żyły dzielne i bitne ludy, żyjący głownie z napadów na ciągnące pustynią karawany (czarnego złota pod piaskami pustyni jeszcze nikt nie potrzebował) , rodzi się Islam , nowa religia monoteistyczna.
Za datę powstania Islamu przyjmuje się rok zdobycia przez zwolenników Mahometa, Mekki, to jest rok 622. Już w roku 638, zdobywają Muzułmanie Jerozolimę, którą uznają od tąd za swoją drugą stolicę . Budują tam potężny meczet, ze złocistą kopułą, zwany „na skale”, z której rzekomo Mahomet odbił się i na koniu skoczył prosto do nieba. Zbudowali ten meczet, a później drugi (Omara), na ruinach drugiej świątyni żydowskiej , zburzonej przez Rzymian, i bronią tych miejsc zaciekle. A pokorni Żydzi, którym zostawiono tylko „zachodnia ścianę” ich świątyni, pod tą ścianą modlą się pyskując na Mahometan, ale na otwartą wojnę się nie ważą. Mało tego, pilnują porządku aby nie dopuścić do rozruchów. No mają z tego swoją korzyść, bo przecież to miasto żyje z turystyki. Chrześcijanie mają swoją Bazylikę Grobu Pańskiego, no i inne takie miejsca i budowle, którymi się wciskają gdzie się da. Protestanci również wybudowali, co prawda późno (XIX wiek), kościół pod wezwaniem ZBAWICIELA, z obszernym zapleczem. O poszczególne miejsca kultu toczą się często drobne utarczki, do rękoczynów włącznie, między religiami i wewnątrz tych samych religii, również poza Jerozolimą (w Betlejem, Nazarecie i in,).Dla zachowania spokoju inne wyznania próbują czasami godzić zwaśnionych, np. kluczami do Bazyliki Grobu Pańskiego, od wieków dysponują Muzułmanie. Te dziwne zachowania tłumaczone są często t.zw. „syndromem Jerozolimskim”, fanatyczni wyznawcy ,tej czy innej religii, w obliczu tych świętych miejsc nie są w stanie opanować swych emocji, dochodzi nawet do konieczności leczenia psychiatrycznego włącznie.



Na zdjęciu; meczet „na skale” i „ściana płaczu” na planie pierwszym.


Wracając do tych „rycerskich krzewicieli religii i obrońców miejsc świętych”, to skrzyknęli się oni o parę wieków za późno. Świat chrześcijański, a szczególnie patriarchowie kościołów, nie widzieli, zajęci swoimi interesami, w Islamie zagrożenia. Nie zdawali sobie sprawy, jak ta religia może być „nośna i porywająca”. Pewnie z lenistwa i lekceważenia, nie poznali bliżej tej religii. Zasady Islamu opierają się na objawieniu Mahometa zawarte w Koranie. Ale czy Koran może stanowić dogmat i fundament religii. Koran jest piękną poezją nadającą się bardziej do recytacji i modlitwy niż na podstawy wykładni religii. W związku z tym każdy ośrodek tego kultu, a dzieliły je olbrzymie odległości (a łączność między nimi była adekwatna do wieku), różne uwarunkowania kulturowe itd., interpretuje Koran po swojemu W Islamie powstały dwa główne nurty wiernych: Szyici i Sunnyci. Ale sekt ,odłamów, grup, itp. jest tam niezliczona mnogość.*

Przepraszam Czytelników, a przede wszystkim Społeczność Muzułmańską za tak duże uproszczenia, do szczegółów odsyłam do opracowań monograficznych, np. „ISLAM” G.M.Khan

Islam rozprzestrzeniał się po całym ówczesnym świecie jak burza ogniowa. Nie tylko przeleciał przez świat, ale i przyjął się w prawie całym świecie ówczesnych potęg Bizancjum i Rzymu, w ciągu jednego wieku. Na południu Islam zatrzymał się na Ciśninie Bosfor, na zachodzie dotarł pod Pyreneje w 768 roku, skąd Karol Wielki spycha go za rzekę Ebro. Hiszpanię na dobre opuszcza Islam po sześciu wiekach. Zostawiając po sobie wspaniałą architekturę i budowle , piękną poezję, zaawansowaną naukę itp., choć mówi się, że dużo tu wcześniejszych adaptacji . Reszta świata śpi, udaje że nie widzi zagrożenia. Za pięć wieków Islam jest już w Pekinie. Wówczas papież Urban IV budzi się i dostrzega na reszcie niebezpieczeństwo wzywając w 1096 roku do krucjaty. Krucjaty zwane też wyprawami krzyżowymi (krzyżowymi ?), mają one za cel zdobycie Jerozolimi i utworzeni tam i wokół niej państw satelitarnych, które miały powstrzymać Saracenów czyli wojowników Muzułmańskich. Dla zachęty wojownikom zbierającym się na wyprawę, papież obiecuje dużych przywilejów . Od zbawienia wiecznego po zdobycze bez żadnych ograniczeń,. Walki prowadzone będą tylko z jednym ograniczeniem, że miecza przeciwko swoim użyć nie wolno. Reszta pod haslem „Bóg tak chciał”. Na wodza pierwszej krucjaty zgłasza się Gotfried de Bouillon. Lotaryński poddany Henryka IV- cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Z nim ciągną prócz jego poddanych rycerze rządni przygód i łupów jak i biedni chłopy nie widzący dla siebie innego sposobu na wyjście z tej swojej biedy. Ciągną z Burgundii, Hiszpanii, Sycylii, Italii. Ciągną wzdłuż Renu, dalej Bałkanami do Przeprawy przez Bosfor, po drodze łupiąc kogo się da. W Warmacji i nie tylko tam urządzają pogrom Żydom.
Zwycięstwa na dalszej drodze do Jerozolimy przychodzą im dość łatwo, bo spotykają przeciwnika źle zorganizowanego, a często pozostającego w konfliktach plemiennych czy między Chanatami. Poza tym wojownicy tureccy i kurdyjscy są lekko uzbrojeni, przygotowani do walki „z doskoku”, a rycerstwo Chrześcijańskie potrafi walczyć aż do wycięcia przeciwnika „w pień”, co Saracenów zaskoczyło i dość łatwo ulegają w walce.
Tak I-sza wyprawa krzyżowa dociera do Jerozolimy i zdobywa ją !5 lipca !099 roku. Grabią, łupią i urządzają mieszkańcom, Muzułmanom, Żydom a nawet ortodoksyjnym Chrześcijanom którzy zamieszkiwali Jerozolimę, niespotykaną rzeż. Kronikarze piszą, że konie brodziły po pęsy we krwi.
Gotfried de Bouillon zostaje okrzyknięty królem Królestwa Jerozolimskiego. Korony nie przyjmuje, uważając, że nie jest godny przywdziać korony tam gdzie Chrystusowy wciskano na głowę koronę cierniową. Przyjmuje tytuł strażnika Grobu Pańskiego. Umiera rok później a sarkofag jego za zasługi umieszczono w Bazylice Grobu Pańskiego ( przy wejściu zaraz obok grobu Jezusa, zwróćcie uwagę jak tam będziecie).



Pomnik Gotfrieda de Bouillon. W jego rodzinnym mieści w dzisiejszej Belgii.


Pomnik ten, w jego rodzinnym mieście, służy różnym organizacjom nacjonalistycznym, faszyzującym a w czasach międzywojennych jawnym faszystom, jako wzór bojownika. Reperkusje wypraw krzyżowych mają znacznie szerszy wydźwięk. Muzułmanie uznają Krucjaty za najazd na ich ziemie, a w Koranie napisano: jeżeli ktoś wtargnie na twoje ziemie masz z nim walczyć tak długo aż go z twoich ziem wyrzucisz, lub sam polegniesz. A więc uważają, że mają prawo do rewanżu, za najazd na ich ziemie ( ich ziemie bo papieże o czterysta lat przespali sprawę i prawnie ziemie te się im należę na zasadzie zasiedzenia ), co kilkakrotnie powtarzał Ben Laden.
Krucjat do Ziemi Świętej zorganizowano w sumie siedem, w tym nawet jedną dziecięcą, niektóre nawet na Ziemię Świętą nie docierały. Po upadku ostatniego punktu oporu w Akkce w 1291roku, wyprawy Krzyżowców w tym rejonie ustały. Ale co zrobić z tą armią krzyżowców? Częściowo wykorzystano ich do wypraw, np. do wyniszczenia Słowian połabskich. Krzyżaków jak myśmy ich nazywali ( a oni się tak pięknie nazywali: Zakon Szpitalników Najświętszej Marii Panny w Jerozolimie), wykorzystano do wytępienia Prusów. A formacje takie wykorzystywano również do typowych walk religijnych, przeciw tzw. heretykom, albigensom czy husytom, później protestantom (Jezuitów) .A więc w przyszłości, walczmy z Krzyżem w sercu ,a nie tylko na sztandarach. Dobrze , że Polakom udało się z tych krucjat wykręcić, podobno nasi wytłumaczyli to brakiem tam Jerozolimie piwa, ale włóżmy to między bajki. Jedynie król Warneńczyk poległ w walce z napierającymi Muzułmanami. A później wielce zasłużony był Król Jan III Sobieski, obrońca Europy, co mu się dzisiaj nie chętnie przyznaje, A aż w dalekim DUBROWNIKU STAWIANO MU POMNIKI.
Takie szczątkowe formacje tych rycerzy ziemi świętej jeszcze ciągle istnieją. Są to spadkobiercy tradycji rycerskich, np. Zakonu Krzyżaków, czy Joanitów i inni. Ale śmieszne byłoby uważać, że czują się oni rycerzami którzy staną w obronie Boga z orężem w ręku, Tego Bóg nie potrzebuje i nie chce. A więc to jest już tylko zabawa i chwała działaczom z Cieszyna na czele z ks. Grzegorzem Giemzą, że młodzieży pozwalają te piękne tradycje, pomocy bliźniemu, z których słynął zakon Joanitów, kontynuować.



Po lewej: Dom Joanitów w Jerozolimie. Po prawej: Bazylika Grobu Pańskiego.

Reasumując, mam nadzieję, że długo nie musiałem dowodzić, że Bóg naszej obrony orężem nie potrzebuje, odwrotnie to my potrzebujemy obrony i wsparcia Bożego w tych dzisiejszych czasach, kiedy błądzimy i wiara nasza stała się miałka. Myślę też, że udało mi się pokazać, na przykładzie I-szej krucjaty, jak bezsensowne, spóźnione, źle zorganizowane i barbarzyńskie były te wyprawy. To były bardziej wyprawy karno-rabunkowe a nie zorganizowane odparcie „szalejącego” żywiołu Muzułmańskiego, który wówczas był jeszcze łatwy do pokonania. Dzisiaj próbujemy te błędy nasze odrabiać, przy dużych ofiarach z obydwu stron.
Jednocześnie chciałbym ostrzec przed nadmiernym szafowaniem tymi przymiotnikami rycerskimi, bo nie zawsze różne zakony i rycerze powołujący się na służbę Bogu, były tego godne. Tak dla przykładu „Rycerze Jezusowi” okazali się okrutnymi pedofilami, gwałcili nawet własne dzieci. Z Templariuszami, którzy na krucjatach zgromadzili olbrzymi majątek, do końca też nie wiadomo czy rację miał pazerny Filip IV czy ojciec de Mole, spalony na stosie.
Przepraszam za duże skróty w moich opowieściach, bo aby to wyraźnie i całościowo wyłożyć trzeba by księgę napisać, a nato nie starczy pewnie mi już życia. Czytelnik znajdzie te szczegóły w bogatej literaturze, niestety szczątkowej, całości niestety dotąd nie zdążył jeszcze nikt logicznie ułożyć i wyjaśnić , dlaczego to my Chrześcijanie byliśmy zawsze przegrani i kiedy to się skończy. Przepraszam również jeżeli Czytelnika zmęczyłem ogromem, poruszonego zaledwie , materiału niestety rozproszonego, na ten temat.


Gdańsk/Sopot w marcu 2012 roku Roman Grabowski

środa, 29 lutego 2012

O mowo, nasza mowo...

O mowo, nasza mowo...
...ileż cię cenić trzeba, ten tylko się dowie, kto cię raz utracił!
Teraz moda na różne regionalizmy, Kaszuby (no to jest jeszcze jakiś język mający swą pisownię, literaturę etc.), Ślązacy, Kociewiacy itd. (toć to już tylko regionalne gwary ludowe) żądają powrotu do korzeni i swego języka. Unia Europejska to popiera, nawet finansowo. To taka moda w tym zglobalizowanym świecie, aby ludziom choć małą odskocznię od tej globalizacji zostawić. Ale jakoś ten zglobalizowany świat chce się szybko porozumiewać i język angielski staje się prawie pan-globalny. Szkoda, że przed laty nie pomogliśmy naszemu rodakowi przepchnąć się z jego propozycją takiego światowego języka. A utarli byśmy tym zarozumiałym Anglo-Sasom nosa, oj utarli. Esperanto doktora L. Zamenhofa (zwany doktorem Esperanto), stało się dzisiaj już tylko egzotyczną ciekawostką uprawianą przez nielicznych fanów na całym świecie. Ongi takie modne języki to były to, francuski w dyplomacji, a włoski w muzyce bo taki melodyjny. A to ciekawostka bo najsłynniejsi kompozytorzy to z kolei Niemcy. Bajki są piękne ale wróćmy do rzeczywistości, czyli ad rem.
„Kto cię raz utracił...” .Oj chciano nam nasz język odebrać, nie raz, nie dwa a poprzez całe wieki trwała germanizacja naszych ziem północnych i zachodnich a rusyfikacja ziem wschodnich. O i jak bezwzględna, nawet krwawa. Takim symbolem jest Września ( a tu ciekawostka, film o tej walczącej Wrześni kręcono w moim rodzinnym Gniewie, też w tej materii zasłużonym, ale o tym może innym razem). Ileż to razy sam obrywałem za to, że po polsku rozmawiałem. A pewnego razu podszedł nasz dom późnym wieczorem Niemiec w żółtym uniformie i podsłuchał, że rozmawiamy po polsku. Zagroził że jutro wywiezie nas do obozu za rozmowę po polsku na terenie „Reichu”. A była to przecież Nizina Walichnowska, teren który w okresie międzywojennym należał do Polski. Zaleciało zgrozą. Ojciec się pocieszał, że rano pójdzie do fabryki, gdzie musiał pracować i może nas wybronią, i tak na szczęście się stało. Oj było by co opowiadać, ale o tym może też innym razem
Do tej paplaniny-pisaniny natchnęła mnie pani doktor Ewa, po obejrzeniu filmu „RÓŻA”, gdzie według niej, strasznie niewyraźnie mówią, i według tej pani to nie jest wyjątek. Polecała mi ten film, ale dopiero co wróciłem ze szpitala i złapałem przeziębienie. A w ogóle do kina rzadko chodzę, bo nie mam z kim. A ci młodzi się głupio patrzą i myślą pewnie, że „stary na podryw przyszedł” , (ósmi krzyż mnie dopadł - kiedyś to się mówiło krzyżyk na plecach, teraz to jest już cały krzyż). Ja to współczesne kino pamiętam jako pełne szmerów i zapachów popkornu i nie wybrednych uwag młodzieży. A z przed wojny to pamiętam, smród nafty bo tym się podłogi wówczas dyzenfekowało. No i były bilety w dwóch cenach dla dorosłych a dla dzieci stojące. Filmy były oczywiście na ogół nieme, czasami ktoś grał na instrumencie. No więc mówię do pani Ewy, że pewnie wybrała jakieś podłe kino. Zaklina się , że kino było z sieci o wysokiej marce, ale ci młodzi aktorzy i aktorki nie umieją poprawnie mówić i to się sprawdza w każdym kinie i filmie. Nie pomógł nawet wysoko przystojny amant Maciej Dorociński? Nie pomógł. No ja mam już trochę przytępiony słuch i nie chciałbym być autorytetem, ale ja to też tak widzę, a właściwie słyszę. Czy ci młodzi za bardzo nie liczą na to, że jak to się przepuści przez tą nowoczesną aparaturę to i wymowę poprawią. Jak widać nie zawsze, i nie zwalajmy na aparaturę. Dam taki przykład. Gustava Holubka nagrałem przed laty. Miał spotkanie z sopocką publicznością, w baraku na kajaki na plaży w Sopocie. Ja to nagrywałem z dala od mówiącego, na nagrywarce wielkości pudełka od zapałek, a jak dzisiaj sobie to puszczam, to rozumiem każde słowo które tam padło. No a czy tych kandydatów na aktorów nie przesłuchują przypadkiem nauczyciele bez słuchu? Jest teraz tyle szkół, że pewnie czasami nie panujemy nad tym. Jest też wielu utalentowanych, samorodnych artystów, a szczególnie artystek, pewnie zarozumiałych, którzy się później nawet nie chcą dokształcić, i nikt już ich nie egzaminuje. Kiedyś aby wystąpić na estradzie trzeba było mieć odpowiedni „glejt”. Przytoczę tu powiedzenie ks. Marcina Lutra, co prawda dotyczyło ono osób duchownych, ale jak pięknie pasuje do wszystkich co się upubliczniają: „Jeżeli nie masz daru wymowy to unikaj ambony jak piekła. A jak nie masz słuchu czy głosy to się nie pchaj do chóru”. Amen! A naród mówi coraz gorzej, bo jak słyszy tak i powtarza. Nie wspomnę tu o tych co język celowo psują i plugawią, bo tych powinno się karać mandatem, a jak nie pomoże, to ciężką katorgą (bo nauką i pracą się nie karze , to by była nagroda, co też by im się przydało)...
Gd. w lutym 2012 zawsze Wam oddany bloger blagier R.G.

czwartek, 16 lutego 2012

Panowie kończcie bo mdło się w dołku robi...

Panowie kończcie bo mdło się w dołku robi...
Wczoraj wróciłem ze szpitala po zabiegu chirurgicznym, jak obecnie w zwyczaju jeszcze obolały i gorączkujący, bo inni potrzebujący wypychają podleczonych, korytarze są pełne oczekujących na łóżko Taka jest mizeria naszej służby zdrowia. Ale nie to mnie tak ruszyło ,że do was kochane pismaki piszę, choć i w tej materii przydało by się Wasze sumienie ruszyć. O refundacji, na przykład, żeby nie padły te opasłe firmy farmaceutyczne (w Polsce się również opasły), polało się dużo atramentu z waszych piór, o szpitalach pisze się okolicznościowo. Bardziej ubolewam nad tym, że jednocześnie tracicie tyle miejsca na sensacyjki. Newsy są zawsze na pierwszej, lub jednej z pierwszych stron, bo to przyciąga czytelnika , to daje pismu dobry nakład. Ja rozumiem, że z tego Wy żyjecie. Ale jednocześnie mienicie się czwartą, bo „opinio twórczą” władzą., Tak Wy tworzycie klimat i opinię również ,szczególnie wśród ludzi których mas media są jedynym czynnikiem opiniotwórczym. Choć nie widzę abyście przekonali tych ludzi co tylko własny nos, bardziej własny garnuszek widzą, i nie rozumieją, że jak szybko nie zaczniemy budować elektrowni, w tym również atomowych, to następne pokolenie zamiast telewizora będzie oglądała świeczkę.
Wracając do tytułu mojego listu,( wróciwszy ze szpitala dopiero przerzuciłem 4-ty numer NEWSWEEKA), Panowie bądźcie łaskawi i kończcie już ten temat, katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem, bo to już mdli ludzi wrażliwych, a rodziny którzy w tej katastrofie stracili swych najbliższych, przeżywają tą swoją tragedię ciągle od nowa. Ja rozumiem, ludzie to lubią, aby znaleźć temat do pyskówki, a tu Ruskim napyskować jest okazja, o to gratka!
Katastrofy lotnicze były, są i będą. A badanie przyczyn jest dlatego takie ważne, żeby było ich jak najmniej. Komisje te wypracowują wytyczne dla konstruktorów, producentów i użytkowników. Jak takie komisje mają działać są międzynarodowe ustalenie i nie sugerujmy ciągle, że tym razem powinni to za nas zrobić Amerykanie, bo oni mają dość problemów ze swoimi wypadkami i nas olewają. No jeździła tam nasza wysoka delegacja i nic nie wskórała. Tak więc pozostają nam stałe krajowe komisje wypadków lotniczych (u nas przewodniczy jej płk. E. Klich ) i międzynarodowe jak rosyjska MAK (Szefuje jej T. Adonina), oraz doraźnie powoływane (jak J. Millera).A ustalenia tych komisji my w kółko kwestionujemy (jest podobno nawet wniosek o dymisję i degradację E.Klicha), bo rzekomo stają po stronie Rosjan. Ba nawet BOR zadenuncjonowany do prokuratury, że źle zabezpieczył imprezę (pewnie miał rękoma podtrzymać spadający samolot), dla większego uwiarogodnienia dodano, że również delegacja premiera też była źle chroniona.
Ustalmy nareszcie kto mógłby być odpowiedzialny za taką katastrofę:
I .Po pierwsze organizator WYCIECZKI (słusznie tak ją nazwał b. prezydent L.Wałęsa, bo tak się nie organizuje wizyty państwowej, pojechać do obcego kraju tak ad hoc może tylko zwykły obywatel). Po co i komu ta wycieczka była potrzebna? A no, prezydent Lech Kaczyński miał walczyć o reelekcję i to była piękna okazja by pokazać, że cała elita Polski idzie za nim. Tam na końcu lotniska czekał już redaktor Kraśko z ekipa TV 1 by to światu pokazać. A po co było zabierać ze sobą elitę Polski, patrz wyżej. A kancelaria prezydenta nie wywiązała się ze swego zadania zupełnie, to była wielka improwizacja.
II. Samolot był nie pewny, tuż po remoncie a personel nie doszkolony( za mało godzin lotu a nawet treningu na „trejnierze”)
III. Lotnisko w Smoleńsku nie od powiadało międzynarodowym standardom (to jest zastępcze lotnisko wojskowe) i nie powinno się zgodzić na lądowanie tego samolotu (zrobili to za późno i tak bez przekonania.
Reszta to są opowiastki, a już kuriozum to sugestia, że to był planowany zamach przez ekipę premiera Putyna na naszego prezydenta. Owszem Kaczyńscy próbowali mu dokuczać, (patrz Gruzja i inne)ale myślę, że należy to raczej zapisać na naszą megalomanię. To było raczej tak jak by pchła kąsała niedźwiedzia, tak to pewnie traktował Putyn.
Zastanowić należałoby się w tym miejscu co Jarosław Kaczyński i jego ekipa chcieliby jeszcze osiągnąć przez śmierć swego brata i prezydenta poza popularnością którą zdobyli. W pierwszym okresie po wypadku pół Polski była po ich stronie, ze wskazaniem, że to robota spec-służb Rosji . Może chodzi o jakieś odszkodowanie? Bo pamiętam kiedy duma Rosji uchwaliła ten akt przyznania się do zbrodni stalinowskich popełnionych w Katyniu, pan Jarek się wyraził: jak nie dali odszkodowania to niech sobie tym tyłek podetrą.
Drugi problem to ustalenie zasad jak wyjazdy ludzi ze świecznika mają być organizowane. Przecież nie do pomyślenia i nie spotykane w cywilizowanych krajach świata, aby głowa państwa zabierała ze sobą „kwiat narodu” do swego samolotu (czy innego wehikułu) i leć gdzie dusza zapragnie.
Myślę że to jest ważniejsze od ciągłego mieszania się w orzeczenia komisji ds. przyczyn technicznych katastrofy. Bo jak powiada dziadek, co się stało to się nie odstanie, ale pilnuj aby się drugi raz nie stało.
13.stycznia 2012roku
zawsze Wam oddany bloger R.G.
adres tylko do wiadomości redakcji

środa, 4 stycznia 2012

Refundacja lekarstw...nowa batalia.
Kochani rodacy w taki sposób, wetowaniem wszystkiego , niczego dobrego nie osiągniemy, a więc do boju, ale z rozsądkiem!
Spróbujmy pomóc temu nowemu ministrowi zdrowia wygrać ten bój o zmniejszenie kosztów refundacji lekarstw. Nie ważne z jakiej on jest opcji (ja tej też właśnie nie lubię), ale nadszedł czas, żeby to wreszcie uporządkować. To nie jest bagatelna pozycja naszego nieszczęsnego, zadłużonego budżetu państwa, to jest najpoważniejsza pozycja wydatków na zdrowie a prawie jedna trzecia budżetu państwa, miliardy złotych rocznie. Dla nas chorowitych staruszków, jest to również poważna pozycja naszych skromnych emerytur i rent, i dalsze śrubowanie cen lekarstw będzie dla wielu z nas zabójcze. A czy ci kochani nasi „łapiduchy” nie potrafią już inaczej leczyć tylko wypisywaniem coraz droższych lekarstw. To dopiero Niemcy, w czasie okupacji, ze swoim potężnym przemysłem chemicznym przywlekli do nas te tabletki i tak już zostało, a jest coraz gorzej. Jak pewnej pani doktor powiedziałem wprost, że mi coraz więcej lekarstw ordynuje, a ja mam już pełen worek tych poprzednio zapisanych, to mnie za drzwi wyrzuciła. Przed wojną nie było tego potężnego przemysłu farmaceutycznego jak dziś i też lekarze i aptekarze , a przede wszystkim chorzy sobie radzili. No umierali, owszem, a teraz nie umierają?
Ja myślę, że to jest trochę i tak, że ci biedni lekarze (bo bogaty to sobie zawsze sam radzi), aby poznać świat i coś nowego, dają się wciągać w tą grę z producentami lekarstw czy sprzętu. A to wyjazdy na szkolenie za granicą, a to spotkania integracyjne, etc. U nas jeszcze nikt tego tematu nie ruszył, ale on też jest i tu, nie tylko za granicą. A w Niemczech po wykryciu takiej afery, firma farmaceutyczna tłumaczyła się, że to były tylko gratyfikacje dla lekarzy, za prowadzenie statystyki skuteczności ich lekarstwa.
Myślę też , że nasza służba zdrowia, to sama sobie stwarza problemy, przez tak zwane działania pozorne np. przez sztuczne tworzenie kolejek. Pewnie im się wydaje, że w ten sposób coś wymuszą, a nuż on przyjdzie i zapłaci?, lub pozbędę się problemu, wystawiając mu kartę zejścia. Choroba się utrwala i dopiero zaczynają się problemy i dla chorego i dla służby zdrowia. Opowiem to na własnym przykładzie. Późnym wieczorem poślizgnąłem się i upadłem . Stłukłem sobie staw barkowy. Ponieważ to był duży ból pobiegłem do przychodni. Tam rejestracja do ortopedy po trzy miesięcznej kolejce i z uprzednim skierowaniem od „pierwszego kontaktu” ( o dziwo również do chirurga też!). Pani doktor znając mnie, że z byle czego nie robię problemu. Mówi, że to się może skończyć tym, że pan łyżki do buzi nie podniesie i dzwoni do ortopedy, aby przyjął mnie poza kolejką. Ponieważ ów pan nie przyjmował telefonu napisała do niego kartkę. A I TAK MNIE NIE PRZYJĄŁ. Kazał iść do pogotowia. Tam prześwietlili, złamań nie stwierdzili i kazali zgłosić się do rejonu. Pielęgniarka widzi jak cierpię odbyła z lekarzem taką rozmowę: a może jednak zagipsujemy, nie dać mu chustę, a może zastrzyk przeciw bólowy pan zrobi, nie niech sobie kupi tabletki.
Po trzech miesiącach oczekiwania na ortopedę, zaczyna się „normalny” cykl, prześwietlenie, skierowanie na rehabilitację której doczekałem się po pól roku, a choroba się utrwaliła na wieki wieków amen. Ja cierpię dalej (rzeczywiście są takie dni, że łyżki do buzi nie podniosę), a służba zdrowia ma ze mną problem do samej śmierci. To nie jest odosobniony przypadek. Sam mógł bym podać kilka (np. przepuklinę poprawiali mi trzy razy, i na koniec gdzieś im znów coś uciekło), i zawsze dopiero po interwencji NFZ znajduje się rada. A ile się człowiek przy tym nacierpi, a „służba zdrowia” i tak musi to wygryźć, bo nikt tych bubli, za nich nie poprawi.
Tak więc kochani cierpiący jak i ja pacjenci , wykażmy i dla ministra trochę zrozumienia, może on chce dla nas dobrze, bo po lekarzach pomimo ich Hipokratesowej przysięgi tego nie widać. A niech oni bronią swego. A ktoś musi być arbitrem, wszyscy nie możemy rządzić. Taka demokracja była tylko w antycznej Grecji możliwa, a do czego dzisiaj Greków doprowadziła, teraz widzimy, cała Europa musi ich ratować, Polska również .
Do siego roku! Obyśmy zdrowi byli!
Gd. w grudniu 2011 Czego Wam życzy zawsze Wam życzliwy Bloger Blagier