czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozważania pod krzyżem Jezusa Pana. Czy Boga trzeba bronić?

Pytanie czysto retoryczne i brzmi wręcz śmiesznie. Bóg naszej obrony oczywiście nie potrzebuje. Ziemskich rycerzy Bóg ani nie powołał ani o obronę nigdy nie prosił. Jakże my ziemskie istotki ledwo wychylające się z pyłu „ziemskiego padołu”, śmiemy sobie coś takiego uzurpować, „RYCERZE BOGA, RYCERZE JEZUSA, RYCERZ NIEPOKALENEJ” itd. Potężny Bóg, stwórca tego wielkiego, dla nas wprost nie pojętego świata, miałby nas prosić o obronę? Do walki z ciemnymi mocami, Bóg ma armię aniołów. Bo ta walka Dobra ze Złem toczy się w całym kosmosie, nie tylko tu na ziemi. W nas samych również trwa wieczny bój, Dobra ze Złem, i nam są te anioły również potrzebne. Modlimy się „Aniele Boży stróżu mój...” i to nie jest tylko dziecinna modlitwa. W chwilach zagrożenia i tzw. „twardziele” padają też na kolana. A w Islamie wiara w anioły jest jedną z pięciu zasad wiary. Wręcz odwrotnie , nie Bóg a my potrzebujemy Jego obrony. Nie śpiewamy wszak często „Pod Twą obronę Ojcze na niebie...”, albo: „Broń, że Panie nas na wieki i Kościoła swego strzeż...” itd.
Człowiek jest słaby, ale jednocześnie nie pokorny. I coraz chwyta za miecz i uważa się za obrońcę Boga, wiary, ojczyzny. A Syn Boży , Jezus Nazaretański , nauczał pokory i miłości bliźniego. W czasie Jego pojmania w Getsemani, jeden z uczniów chwycił za miecz i obciął uchu, jednemu z nasłanych na Jezusa żołnierzy. Jezus ucho z powrotem przyprawił i rzekł: „Włóż miecz na swoje miejsce , bo wszyscy którzy za miecz chwytają, od miecza giną” (Mt. 26,52).
A my swoje, i tak toczą się te wojny obronne, zaborcze, etniczne, o władzę a najczęstsze i najdłuższe to były wojny religijne. Te ostatnie próbuje się nazywać świętymi, a to już bluźnierstwo nad bluźnierstwa. Księgi starego Testamentu i karty historii ludzkości są pełne okrutnych wojen. Również Kościoły od wieków walczą ze sobą i zwalczają się nawzajem, i nie argumentami a zbrojnie i krwawo. Nie tylko o poglądy, o racje swych konfesji, o nowych wiernych, a o nowe terytoria, sławę, relikwie, miejsca święte i Bóg wie o co jeszcze toczą się te wojny. Te swoje wojny śmieją nazywać świętymi, obrażając słowo „święte”. Pod koniec tych okrutnych wojen to już wojujący na ogół nawet nie pamiętają o co się zaczęło.
Tu pozwolę sobie, przypomnieć drobny fragment historii wojen o święte miejsce trzech religii monoteistycznych, o święte miasto Jerozolimę. Te wojny się wbrew pozorom wcale nie zakończyły one trwają nadał, co przycichną to znów wybuchają na nowo.. Ale o tym niżej. Najokrutniejszym żartem. a może chichotem historii jest nazwa tego miasta, brzmi ona „święte miasto pokoju” .Dla Żydów Yerusaleim a dla Muzułmanów El Kuds.
W utarczkach naukowców co raz dochodzi do ferowania wyroków, to na jedną to na drugą stronę sporu. Pewna Żydówka, przewodniczka wycieczek po Ziemi Świętej, w tak prosty sposób próbowała nam wyjaśnić owe naukowe spory : wy się nie przejmujcie co uczeni i archeolodzy wymyślają; niech oni się kłócą czy to było10 km w lewo czy w prawo, 10 lat wcześniej czy później , ale było to tu i wtedy . A więc Jezus z Nazaretu, syn Boży (nazywał siebie zawsze Synem Człowieczym) , działał tu i wtedy . Tu powstała nowa religia monoteistyczna Chrześcijaństwo.
Historycy ówcześni jak Józef Flawiusz, o Chrześcijanach nie piszą, bo była to jedna z kilku , może nie najliczniejsza sekta w ówczesnym Judaizmie, ale nawet liczniejsze i dziś tak sławne jak ci Esenczycy co opiekowali się zwojami w Qumran, też byli nie znani na kartach historii.



Powyżej Jezus z uczniami w wieczerniku


Tak więc ta mała grupka najwierniejszych z pośród uczni Jezusa (owe 12 apostołów) z nie ocenionym wsparciem św. Pawła, poniosła w świat Chrześcijaństwo które w ciągi trzech wieków rozlało się na cały ówczesny świat, łącznie z Rzymem, pomimo okrutnych prześladowań. To nie było w smak ówczesnym cesarzom, że Chrześcijanie nie chcieli się kłaniać rzymskim bogom a nawet cesarzowi który uważany był za boga. . Cesarze kazali krwawo, nieraz wręcz dla widowiska prześladować Chrześcijan. Wielu z nich oddało życie za wiarę. Dopiero w 313 roku, Konstantyn Wielki zniósł prześladowania, zrównując edyktem mediolańskim wiarę Chrześcijańską z rzymską. Pomógł nam w tym Krzyż Jezusa, bowiem pod tym znakiem cesarz zwyciężał. Nas też ten Krzyż Jezusa, pod którym się modlimy, prowadzi do Boga i do życia wiecznego.
Ale na tym nie skończyły się kłopoty Chrześcijaństwa. Konstantyn zbudował Konstantynopol i Kościół Chrześcijański się podzielił na wschodni i zachodni i tak już zostało po dzień dzisiejszy z wszystkimi kłopotami z tego wynikającymi. Kościoły te się już nigdy nie zbliżyły i nie pogodziły. Nad świat chrześcijański po trzech wiekach nadciągnęły znów czarne chmury a papieży zamiast synergii opanowała prywata, synekura, symonia i mamona. Dbali nie o kościół a o własne majątki a nawet armie.
Tym czasem na piaszczystych pustyniach arabskich, gdzie żyły dzielne i bitne ludy, żyjący głownie z napadów na ciągnące pustynią karawany (czarnego złota pod piaskami pustyni jeszcze nikt nie potrzebował) , rodzi się Islam , nowa religia monoteistyczna.
Za datę powstania Islamu przyjmuje się rok zdobycia przez zwolenników Mahometa, Mekki, to jest rok 622. Już w roku 638, zdobywają Muzułmanie Jerozolimę, którą uznają od tąd za swoją drugą stolicę . Budują tam potężny meczet, ze złocistą kopułą, zwany „na skale”, z której rzekomo Mahomet odbił się i na koniu skoczył prosto do nieba. Zbudowali ten meczet, a później drugi (Omara), na ruinach drugiej świątyni żydowskiej , zburzonej przez Rzymian, i bronią tych miejsc zaciekle. A pokorni Żydzi, którym zostawiono tylko „zachodnia ścianę” ich świątyni, pod tą ścianą modlą się pyskując na Mahometan, ale na otwartą wojnę się nie ważą. Mało tego, pilnują porządku aby nie dopuścić do rozruchów. No mają z tego swoją korzyść, bo przecież to miasto żyje z turystyki. Chrześcijanie mają swoją Bazylikę Grobu Pańskiego, no i inne takie miejsca i budowle, którymi się wciskają gdzie się da. Protestanci również wybudowali, co prawda późno (XIX wiek), kościół pod wezwaniem ZBAWICIELA, z obszernym zapleczem. O poszczególne miejsca kultu toczą się często drobne utarczki, do rękoczynów włącznie, między religiami i wewnątrz tych samych religii, również poza Jerozolimą (w Betlejem, Nazarecie i in,).Dla zachowania spokoju inne wyznania próbują czasami godzić zwaśnionych, np. kluczami do Bazyliki Grobu Pańskiego, od wieków dysponują Muzułmanie. Te dziwne zachowania tłumaczone są często t.zw. „syndromem Jerozolimskim”, fanatyczni wyznawcy ,tej czy innej religii, w obliczu tych świętych miejsc nie są w stanie opanować swych emocji, dochodzi nawet do konieczności leczenia psychiatrycznego włącznie.



Na zdjęciu; meczet „na skale” i „ściana płaczu” na planie pierwszym.


Wracając do tych „rycerskich krzewicieli religii i obrońców miejsc świętych”, to skrzyknęli się oni o parę wieków za późno. Świat chrześcijański, a szczególnie patriarchowie kościołów, nie widzieli, zajęci swoimi interesami, w Islamie zagrożenia. Nie zdawali sobie sprawy, jak ta religia może być „nośna i porywająca”. Pewnie z lenistwa i lekceważenia, nie poznali bliżej tej religii. Zasady Islamu opierają się na objawieniu Mahometa zawarte w Koranie. Ale czy Koran może stanowić dogmat i fundament religii. Koran jest piękną poezją nadającą się bardziej do recytacji i modlitwy niż na podstawy wykładni religii. W związku z tym każdy ośrodek tego kultu, a dzieliły je olbrzymie odległości (a łączność między nimi była adekwatna do wieku), różne uwarunkowania kulturowe itd., interpretuje Koran po swojemu W Islamie powstały dwa główne nurty wiernych: Szyici i Sunnyci. Ale sekt ,odłamów, grup, itp. jest tam niezliczona mnogość.*

Przepraszam Czytelników, a przede wszystkim Społeczność Muzułmańską za tak duże uproszczenia, do szczegółów odsyłam do opracowań monograficznych, np. „ISLAM” G.M.Khan

Islam rozprzestrzeniał się po całym ówczesnym świecie jak burza ogniowa. Nie tylko przeleciał przez świat, ale i przyjął się w prawie całym świecie ówczesnych potęg Bizancjum i Rzymu, w ciągu jednego wieku. Na południu Islam zatrzymał się na Ciśninie Bosfor, na zachodzie dotarł pod Pyreneje w 768 roku, skąd Karol Wielki spycha go za rzekę Ebro. Hiszpanię na dobre opuszcza Islam po sześciu wiekach. Zostawiając po sobie wspaniałą architekturę i budowle , piękną poezję, zaawansowaną naukę itp., choć mówi się, że dużo tu wcześniejszych adaptacji . Reszta świata śpi, udaje że nie widzi zagrożenia. Za pięć wieków Islam jest już w Pekinie. Wówczas papież Urban IV budzi się i dostrzega na reszcie niebezpieczeństwo wzywając w 1096 roku do krucjaty. Krucjaty zwane też wyprawami krzyżowymi (krzyżowymi ?), mają one za cel zdobycie Jerozolimi i utworzeni tam i wokół niej państw satelitarnych, które miały powstrzymać Saracenów czyli wojowników Muzułmańskich. Dla zachęty wojownikom zbierającym się na wyprawę, papież obiecuje dużych przywilejów . Od zbawienia wiecznego po zdobycze bez żadnych ograniczeń,. Walki prowadzone będą tylko z jednym ograniczeniem, że miecza przeciwko swoim użyć nie wolno. Reszta pod haslem „Bóg tak chciał”. Na wodza pierwszej krucjaty zgłasza się Gotfried de Bouillon. Lotaryński poddany Henryka IV- cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Z nim ciągną prócz jego poddanych rycerze rządni przygód i łupów jak i biedni chłopy nie widzący dla siebie innego sposobu na wyjście z tej swojej biedy. Ciągną z Burgundii, Hiszpanii, Sycylii, Italii. Ciągną wzdłuż Renu, dalej Bałkanami do Przeprawy przez Bosfor, po drodze łupiąc kogo się da. W Warmacji i nie tylko tam urządzają pogrom Żydom.
Zwycięstwa na dalszej drodze do Jerozolimy przychodzą im dość łatwo, bo spotykają przeciwnika źle zorganizowanego, a często pozostającego w konfliktach plemiennych czy między Chanatami. Poza tym wojownicy tureccy i kurdyjscy są lekko uzbrojeni, przygotowani do walki „z doskoku”, a rycerstwo Chrześcijańskie potrafi walczyć aż do wycięcia przeciwnika „w pień”, co Saracenów zaskoczyło i dość łatwo ulegają w walce.
Tak I-sza wyprawa krzyżowa dociera do Jerozolimy i zdobywa ją !5 lipca !099 roku. Grabią, łupią i urządzają mieszkańcom, Muzułmanom, Żydom a nawet ortodoksyjnym Chrześcijanom którzy zamieszkiwali Jerozolimę, niespotykaną rzeż. Kronikarze piszą, że konie brodziły po pęsy we krwi.
Gotfried de Bouillon zostaje okrzyknięty królem Królestwa Jerozolimskiego. Korony nie przyjmuje, uważając, że nie jest godny przywdziać korony tam gdzie Chrystusowy wciskano na głowę koronę cierniową. Przyjmuje tytuł strażnika Grobu Pańskiego. Umiera rok później a sarkofag jego za zasługi umieszczono w Bazylice Grobu Pańskiego ( przy wejściu zaraz obok grobu Jezusa, zwróćcie uwagę jak tam będziecie).



Pomnik Gotfrieda de Bouillon. W jego rodzinnym mieści w dzisiejszej Belgii.


Pomnik ten, w jego rodzinnym mieście, służy różnym organizacjom nacjonalistycznym, faszyzującym a w czasach międzywojennych jawnym faszystom, jako wzór bojownika. Reperkusje wypraw krzyżowych mają znacznie szerszy wydźwięk. Muzułmanie uznają Krucjaty za najazd na ich ziemie, a w Koranie napisano: jeżeli ktoś wtargnie na twoje ziemie masz z nim walczyć tak długo aż go z twoich ziem wyrzucisz, lub sam polegniesz. A więc uważają, że mają prawo do rewanżu, za najazd na ich ziemie ( ich ziemie bo papieże o czterysta lat przespali sprawę i prawnie ziemie te się im należę na zasadzie zasiedzenia ), co kilkakrotnie powtarzał Ben Laden.
Krucjat do Ziemi Świętej zorganizowano w sumie siedem, w tym nawet jedną dziecięcą, niektóre nawet na Ziemię Świętą nie docierały. Po upadku ostatniego punktu oporu w Akkce w 1291roku, wyprawy Krzyżowców w tym rejonie ustały. Ale co zrobić z tą armią krzyżowców? Częściowo wykorzystano ich do wypraw, np. do wyniszczenia Słowian połabskich. Krzyżaków jak myśmy ich nazywali ( a oni się tak pięknie nazywali: Zakon Szpitalników Najświętszej Marii Panny w Jerozolimie), wykorzystano do wytępienia Prusów. A formacje takie wykorzystywano również do typowych walk religijnych, przeciw tzw. heretykom, albigensom czy husytom, później protestantom (Jezuitów) .A więc w przyszłości, walczmy z Krzyżem w sercu ,a nie tylko na sztandarach. Dobrze , że Polakom udało się z tych krucjat wykręcić, podobno nasi wytłumaczyli to brakiem tam Jerozolimie piwa, ale włóżmy to między bajki. Jedynie król Warneńczyk poległ w walce z napierającymi Muzułmanami. A później wielce zasłużony był Król Jan III Sobieski, obrońca Europy, co mu się dzisiaj nie chętnie przyznaje, A aż w dalekim DUBROWNIKU STAWIANO MU POMNIKI.
Takie szczątkowe formacje tych rycerzy ziemi świętej jeszcze ciągle istnieją. Są to spadkobiercy tradycji rycerskich, np. Zakonu Krzyżaków, czy Joanitów i inni. Ale śmieszne byłoby uważać, że czują się oni rycerzami którzy staną w obronie Boga z orężem w ręku, Tego Bóg nie potrzebuje i nie chce. A więc to jest już tylko zabawa i chwała działaczom z Cieszyna na czele z ks. Grzegorzem Giemzą, że młodzieży pozwalają te piękne tradycje, pomocy bliźniemu, z których słynął zakon Joanitów, kontynuować.



Po lewej: Dom Joanitów w Jerozolimie. Po prawej: Bazylika Grobu Pańskiego.

Reasumując, mam nadzieję, że długo nie musiałem dowodzić, że Bóg naszej obrony orężem nie potrzebuje, odwrotnie to my potrzebujemy obrony i wsparcia Bożego w tych dzisiejszych czasach, kiedy błądzimy i wiara nasza stała się miałka. Myślę też, że udało mi się pokazać, na przykładzie I-szej krucjaty, jak bezsensowne, spóźnione, źle zorganizowane i barbarzyńskie były te wyprawy. To były bardziej wyprawy karno-rabunkowe a nie zorganizowane odparcie „szalejącego” żywiołu Muzułmańskiego, który wówczas był jeszcze łatwy do pokonania. Dzisiaj próbujemy te błędy nasze odrabiać, przy dużych ofiarach z obydwu stron.
Jednocześnie chciałbym ostrzec przed nadmiernym szafowaniem tymi przymiotnikami rycerskimi, bo nie zawsze różne zakony i rycerze powołujący się na służbę Bogu, były tego godne. Tak dla przykładu „Rycerze Jezusowi” okazali się okrutnymi pedofilami, gwałcili nawet własne dzieci. Z Templariuszami, którzy na krucjatach zgromadzili olbrzymi majątek, do końca też nie wiadomo czy rację miał pazerny Filip IV czy ojciec de Mole, spalony na stosie.
Przepraszam za duże skróty w moich opowieściach, bo aby to wyraźnie i całościowo wyłożyć trzeba by księgę napisać, a nato nie starczy pewnie mi już życia. Czytelnik znajdzie te szczegóły w bogatej literaturze, niestety szczątkowej, całości niestety dotąd nie zdążył jeszcze nikt logicznie ułożyć i wyjaśnić , dlaczego to my Chrześcijanie byliśmy zawsze przegrani i kiedy to się skończy. Przepraszam również jeżeli Czytelnika zmęczyłem ogromem, poruszonego zaledwie , materiału niestety rozproszonego, na ten temat.


Gdańsk/Sopot w marcu 2012 roku Roman Grabowski