środa, 10 kwietnia 2013

Czy to już czas usiąść do pisania EPITAFIUM dla naszego budownictwa okrętowego?

      Stocznia to zabytek? Pytanie retoryczne z Dziennika Bałtyckiego z 29.03.2013.Dziwię się, że gazeta która nam towarzyszy prawie od odzyskania (pierwszy był Głos Wybrzeża)ciężko wywalczonego wybrzeża, od prasłowiańskiego Elbląga po Szczecin, stawia takie pytanie, ale prawda jest gorzka, aż nie do przełknięcia.

To nie tylko zabytek (teraz już niestety tak), to dorobek całego Narodu Polskiego, który po odzyskaniu tego500-km wybrzeża , radośnie przystąpił do jego zagospodarowania i rozwoju. Po I Wojnie Światowej, mieliśmy tylko mały skrawek, a i to już nas cieszyło i osiągnięcia były niezaprzeczalne, a ambicje jeszcze większe, aż po Ligę Morską i Kolonialną!

Teraz osiągnęliśmy dużo, odbudowaliśmy to ze zniszczeń wojennych, i weszliśmy na szczyty (naszych) możliwości. W pełni sprawne porty, światowe firmy żeglugowe, PLO, PŻM,( ponad 200 statków pełno morskich}, pełnomorskie rybołówstwo DALMOR, ARKA, ODRA(teraz zostało nam niestety tylko sześć set łodzi i kutrów przy brzegowych- tak chce UE). Niewiele z tego niestety zostało w ogóle , gdzieś się to rozpłynęło, zgodnie z teorią szokową p. prof. Balcerowicza ? No to rzeczywiście niewytłumaczalny szok. Setki statków, kilka stoczni i dziesiątki prężnych przedsiębiorstw zniknęło z powierzchni ziemi ( i mórz)a tysiące cennych (wykształconych) pracowników poszło „na bruk”.

A teraz jeszcze trochę o historii budowania i znikania naszej morskiej potęgi a w szczególności przemysłu stoczniowego. Tak, dokładnie przemysłu stoczniowego, bo to nie tylko stocznie. To potężne zaplecze naukowe i przemysłowe pracujące dla stoczni. To również szkolnictwo morskie, kształcące, adeptów od montera kadłubowego, po inżyniera konstruktora okrętowego. To dziesiątki szkół i uczelni, na poziomie zawodowym, średnim i politechnicznym włącznie. A po szkole praktyka, to bardzo ważne. Nawet spawacz okrętowy dopiero po wielu latach pracy jest w fachowcem w swym zawodzie. To wszystko wyrzuciliśmy w wraz z „komuną” do historycznego śmietnika. Część poszła do „obcego” ale oni już nie wrócą, bo „tam” jest lepiej. Dlaczego tam zawsze było lepiej? Na to pytanie nikt „z naszych” nie szuka odpowiedzi, a tamci chcą aby tak zostało. Zawsze były potęgi światowe i „republiki bananowe”. Czy znów daliśmy się wdeptać? Mimo pięknych haseł o demokracji i równości? Nie pomogły pieśni o Polakach obalających „mury”?

Komuż te nasze stocznie tak nie leżały? To było widać w oczach naszych bonzów, nie tylko „tamtych” od pierwszego zrywu w GRUDNIU 70. Sekretarz St. Kociołek wrzeszczał przez megafony: „ja tą stocznię każę zaorać i zboże posiać”. A więc nie tylko „ tamtym” była ona solą w oku ale i naszym. Te tysiące stoczniowców (w samej gdańskiej 20tyś )wylewające się na ulice, budziły w nich przerażenie. Potem była SOLIDARNOŚĆ, Wałęsa dużo obiecał nic dla swych kolegów co go na wyżyny wynieśli, nie zrobił. Było coraz gorzej. Wiadomo jak się na kogoś uwezmą to tylko siły boskie mogą pomóc. Ale i siły boskie, czyli Kościół katolicki który w ten przewrót 2,5mld $ włożył ( zresztą nie swoich a gangsterskich z Banko Romano na polecenie JPII), stoczniowców jakoś nie lubił (wyjątek ks. prałat H. Jankowski).

Tak powoli zbliżał się kres naszego przemysłu okrętowego, ongiś potęgi z piątym miejscem wśród potęg światowych (a teraz kupujemy statki w Chinach , które się u nas tego fachu uczyli). Potem jeszcze ówczesny premier Rakowski , darł krawaty, że on ich (stoczniowców) usadzi. I obiecujący p, Oleszek, od lat przewodniczący Rady Miasta Gdańska, i p. Szlanta co Stocznię Gdańską za własne jej pieniądze wykupił, itd. itp. Sama propaganda, zero efektow.

Wreszcie energicznie włączył się w ten proces likwidacji, komisarz UE p. Neelie Kroes i powiedziała dość tej zabawy . Stoczniowcy z naręczami kwiatów padli przed nią na kolana {min. Grad już dawno padł na kolana pod zarzutem, ze my dofinansowujemy stocznie, a inni to nie?). A ona na to: dobrze chłopaki, ale budować statków wam i taknie pozwolę! Koniec, Schluss, End! I tak to się skończyło.

Tam Gdańskiej jakiś czas jeszcze coś „dłubali” (Ukraina i p. Jaworski, i jeszcze paru budujących łodzie motorowo- żaglowe), ale to maluchy„śmiech na sali”, do tych oceanicznych żaglowców, jak nasz DAR MŁODZIEŻY tu zbudowany. Teraz straszą, że będą musieli sprzedawać resztkę mienia St,Gd. (o tak chodzi o te cenne tereny) bo nie mają nawet na opłatę tej grupki pracowników która się dotąd łudzi, że może tu się da utrzymać. Jak długo? Życzmy im oby jak najdłużej.

A wracając do tej grupy inicjacyjnej „Dźwignij Gdańsk”. Panowie jestem sercem po waszej stronie, i mam nadzieję, że również cały Gdańsk, i co najmniej pół Polski. Zostawmy choć fragmenty tej dawnej świetności. Przecież Gdańsk żył nie tylko z handlu zbożem spławianym Wisłą. Tu była od zarania wizytówka świetności i miasta i potęgi morskiej Rzeczpospolitej, to była MORSKA STOLICA POLSKI. Niech choć to zostanie czego jeszcze spychacze nie zrównały do poziomu. Bo dzisiaj to już tylko artyści i ludzie sztuki próbują to utrwalić, na wystawach fotografii, i malarstwa. Ostatnio dziesiątki fotografii smutnych dźwigów –żurawi stoczniowych, w bibliotece w Oliwie, teraz w czytelni na Przymorzu. Ci ludzie czują, że coś nam ucieka i chcą to zatrzymać. A czy apel nowo powstałej inicjatywy p. Jacka Wiercińskiegoi p. Chilickiego, z apelami do premiera coś pomogą? Oby, przecie to ten sam nam premieruje od lat, i nie pomógł, może też się stoczniowców boi? Ale może choć na skansen pozwoli. Będą Niemcy przyjeżdżali i podziwiali „Polnische Wirtschaft”.

A co na to społeczność między narodowa? Myślę ,że milczy bo to jest po jej myśli . Oni budują spokojnie statki i okręty (Niemcy znów się specjalizują w łodziach podwodnych, a czy po cichu ktoś dopłaca, nie zdradzą).Oby nam nie przysolili, za to zniszczenie zabytków historii ich okrętownictwa. Tu w Gdańsku była też kolebka niemieckiego okrętownictwa. Tu była nie tylko Stocznia Schichoła ale i Kaiser Werft(ładniejsza, to widać po zabudowaniach na początku ul. Jana Zkolna ( a te trochę dalej bieda- domy to Schichą).Tu w tych stoczniach budowano potężne pancerniki, ale też łodzie podwodne już przed i w czasie I Wojny Świtowej( w II-giej też). To jest kawał historii okrętownictwa niemieckiego. Podejrzane jest ich milczenie. Bo zaraz nie będzie śladu po tych historycznych budynkach. A jak każą je odbudować?

Znaków zapytania jest dużo a odpowiedzi zero. Smutne to. Tak jakby to nikogo nie obchodziło. Bisnes ist Bisnes, ale nie dla nas!

Gdańsk, w kwietniu,2013!      Wasz bloger blagier