sobota, 7 czerwca 2014

KONSPEKT i wprowadzenie do tematu, na spotkanie w Towarzystwie Polska-Niemcy w Gdańsku,


 

na : temat ZNISZCZENIA GDAŃSKA, szczególnie jego zabytków i tkanki kulturowej (uwzględniono to zgodnie z sugestią Inst. GOETHEGO), w wyniku bombardowań i podpaleń, w II Wojnę Światową. Mity i Fakty...

Inicjacją i potrzebą drążenia tego tematu: jest szybko topniejąca liczba autentycznych światków (tzw. Augenzeugen), zagłady Gdańska, oraz przypadająca w tym roku 75-ta rocznica rozpoczęcia II Wojny Światowej i 70-ta rocznica zagłady Gdańska, w roku 2015..

Materiały źródłowe, podstawa do opracowania tematu i dyskusji to: trzy filmy, literatura tematu oraz wypowiedzi i poświadczenia autentycznych, naocznych świadków, a mianowicie: Nagrania DVD – filmy: Krajoznawczy GDAŃS K (Trójmiasto) i Gdańsk między wojnami.

Bombardowanie NIEMIEC , nagranie z kanału PLANETTE

CD-ROM ----------ll---------GDAŃSKA----ll-----PR Gdańsk, autor K.Wicik.

Literatura: 1. Henrik Grinberg „Memor Buch”

2.Egbert Kieser „Danziger Bucht 1945”

3.Paul Schmalenbach „Schwerer Kreuzer Prinz Eugen”

4. I inne jak: fragment „Blaszanego bębenka” G. Grassa, Heinz Schoen „Ostsee

45” i dalsze.

Wprowadzenie do tematu – oprac. Roman Grabowski.

Dyskusja i wypowiedzi autentycznych świadków (Zeitzeugen – Augenzeugen), ówczesnych mieszkańców Gdańska i okolic.

I. Wprowadzenie do tematu.

I.I. Sytuacja ogólna i militarna na świecie w latach 1944/45.

I.I.I. Trwa II Wojna Światowa (IIWŚ) rozpętana przez faszystowskie Niemcy, napadem na Polskę,

1września 1939 roku. Systemem „Blitzkriegu” wnet podbili oni całą Europę, od Norwegii po Grecję, lub zniewolili wymuszonymi sojuszami. Tylko wielkiej Rosji nie dali rady. Nasi zachodni alianci po inwazji w okupowanej Francji, w lipcu 1944,po przełamaniu niemieckiego pasa obrony, tzw. Wału Atlantyckiego i po ciężkich walkach w Ardenach, wyzwolili z pod niemieckiej okupacji Francję. Wiosną 1945 stanęli nad Renem, miejscami go przekraczając. Walczyły tam również, okryte chwałą nasze zachodnie oddziały wojska jak: dyw. pancerna gen Maczka, dyw. spadochronowo- desantowa gen Sosabińskiego i we Włoszech II armia gen Andersa (mapka A ). Natomiast Amerykanie dodatkowo, przy wielkich nakładach i stratach, powoli wypierały z Pacyfiku okupacyjne wojska Japonii.

Na wschodzie natomiast Armia Czerwona, u boku której walczyło również Wojsko Polskie, I-wsza i II druga Armia gen. Berlinga, dotarła latem do Wisły i zatrzymała się, oczekując na uzupełnienia sprzętu i siły żywej przerzedzonych szeregów. Front stał tu aż do 15. 01.45r.Wybuchłe Powstanie Warszawskie , nie miało żadnych szans powodzenia, zarówno militarnego jak i politycznego, a kosztowało prawie sto tysięcy ludzkich istnień, w tym głównie (85%)ludności cywilnej. Gen. Anders nazwał zbrodnią , wywoływanie w tych warunkach powstania, które doprowadziło do takich strat ludzkich i całkowitego niszczenia stolicy Polski . Sytuację na froncie wschodnim szczególnie w jego części północnej , nas interesującej, ilustruje mapka Nr 1. W tym czasie ostre walki toczą się na Półwyspie Kurlandzkim, dalekim od linii Wisły. Jest to zrozumiałe Armia Czerwona chciało mieć „czysto za plecami” aby w dalszym marszu nie czuć zagrożenia od tyłu. Z kolei Niemcy chciały zdążyć z ewakuacją wojsk i ludności cywilnej, co w końcu możliwe było już tylko drogą morską. Sowieci liczyli się z tym , że wojska niemieckie zamknięte w okrążeniu (kotle) Gdańsk, uważany za twierdzę, o którą nie warto walczyć i ginąć, więc trzeba będzie ją otoczyć, zostawić i iść dalej na Berlin. Natomiast sam „stary” Gdańsk postanowiono „zdobyć” , co się Rosji, historycznie zawsze ciężko udawało (1734 i1812-3). Teraz postanowili zdobić go, bez względu na koszta i skutki, jako prezent dla Stalina. Frontem północnym, zwanym I Białoruskim dowodził wówczas , marszałek K. Rokosowski , a walkami o Gdańsk dowodził gen. Batow. Szczegóły patrz wyżej w podanej literaturze. Obroną Gdańska ze strony niemieckiej ( II armią) dowodził gen. Dietrich v. Sauken, (mapka B-szlak bojowy 7-mej dyw. panc. zwanej „dywizją duchów”, bo nie spodziewanie atakowała, jej nieustraszony dowódca Generalleutnat dr Mauss poległ w obronie Gdyni, w obronie Gdańska poległ 23.03.45.d-ca 4-PD gen. Betzel).



I.II. Exodus, czyli ówczesne położenie i ucieczka ludności cywilnej, z zagrożonego wojną terenu.

Mówi się, że świat nie słyszał o takim masowym lekceważeniu, poniżeniu i upadku godności człowieczej, jak w tej wojnie. Były okropności barbarzyńskich najazdów Mongołów, Tatarów i innych prymitywnych ludów w historii ludzkości, ale nigdy nie obejmowały one tak rozległych obszarów i mas ludzkich jak w tą wojnę. Drogi się zapchały uciekinierami i ludzie umierali w drodze, bez żadnej pomocy i ratunku. A zima była wyjątkowo mroźna (do minus 30 stopni) i śnieżna (śniegi „po pas”).Nawet z przyzwoitymi pochówkami były problemy w tej zmarzniętej ziemi (żądali cztery flaszki za 90 zwłok). Tak więc zwłoki cywilów i wojska chowano do grobów masowych lub pozostawiano zamarznięte w przydrożnych rowach aż do wiosny. To jest niepojęte jak propaganda hitlerowska potrafiła, strasząc niegodźiwościamy Czerwono-Armiejców, ogłupieć i pchnąć miliony ludzi na taki mróz i nie pewny los, bez powodzenie na ucieczkę, przed nawałą frontu, mroźną zimą i zdemoralizowanymi żołnierzami Sowieckich Armii. Oczywiście to był trudny wybór moralny dla ludzi XX-wieku, czy lepiej dać się okraść i pohańbić gwałtem w ciepłym własnym domu, czy umierać z zimna i głodu na ulicy. Do dziś odkrywamy te masowe groby, np. w Malborku, na Helu, w Starogardzie Gd. i stawiamy tam pomniki.

Ten exodus na dalekich północnych rubieżach byłych Prus Wschodnich, rozpoczął się już w połowie lata1944roku.Na tczewskich żuławach te kolumny (po niemiecku zwane „Trak”) , konnych wozów przerobionych na prymitywne „cygańskie budy” zjawiły się już w sierpniu 1944 roku. Nieszczęśniki zamiast od razu wiać za Łabę , to zgodnie z zaleceniem swoich „Parteileiterów” oczekiwali na powrót w swe strony rodzinne. Tak czekali aż przyszła zima, a Armia Czerwona posunęła się aż do prawego brzegu Wisły. Potem widzieliśmy ich jeszcze stojących w zatłoczonych ulicach Gdańska i Gdyni a oczekujących na statek który by ich zabrał choć za Odrę a najlepiej za Łabę lub do Danii. Los tych ludzi był tragiczny. Kiedy im pozabierano konie i wozy, bo wojsko musiało się szybko przemieszczać po drogach i ulicach, to uciekinierów tych w Gdyni upchnięto w blaszanych, nie ogrzewanych, magazynach. Ci w Gdańsku, też przy trzaskającym mrozie, pod ostrzałem artylerii i z samolotów, stali po kilka dni w kolejce, aby przez jedyny most Siennicki dostać się na Wyspę Sobieszewską (Bonsak).W tym chaosie nikt nie był w stanie zapewnić ciepłej strawy, nawet dla dzieci. Jednym słowem zapanował chaos i choror. W takich warunkach odbywała się również ewakuacja obozu K.Z. Lager Stutthof , słynny marsz śmierci ( mapka C). Bonzowie partyjni, żyli sobie wówczas w wygodnych warunkach i ludziom się już nie pokazywali. Oni ciągle wierzyli w zwycięstwo ich Fuehrera. Widzących bezsens dalszej walki kazali wieszać na drzewach, jako Veraeter-ów.

W tym miejscu wypada podkreślić poświęcenie, a wręcz bohaterstwo niemieckich marynarzy marynarki handlowej, którzy z narażeniem własnym i kosztem własnych rodzin, zimą, bez eskorty, wśród ostrzału, torped, bomb i min, ewakuowali 2,5 mil uciekinierów przy stratach w ludziach zaledwie 1,3%. Ciągle jeszcze wspominamy statek Gustloff, symbol tragedii jeśli chodzi o ilość utonięć na jednym statku (dużo w tym było winy dowództwa niemieckiego), a zapominamy o tych bezimiennych bohaterach, marynarzach niemieckiej floty handlowej, co do końca służyli innym ludziom w nieszczęściu, narażając własne zdrowie i życie oraz losy swoich bliskich.

Mapka Nr 3

I.III. To, że większość ludzi obok skłonności do konfabulacji, ma również skłonności do, delikatnie mówiąc, nieścisłego wyrażania się, wynika z braku dostępu do materiałów źródłowych i „chodzenia na skróty”. Tak też zakładamy, że skoro żołnierze Armia Czerwonej, brutalni i często pijani, wyrządzili nam tyle krzywd , to pewnie i Gdańsk oni spalili. Strona www m. Gdańska w tej sprawie odsyła do G.Grassa, a przecież jego tu nie było(wg G. Grassa wszyscy palili Gdańsk , a ludzie siedzieli w piwnicach i bali się „nos wytknąć na zewnątrz” i mówią byle co-„BLASZANY BĘBENEK” str. 422-423.) A prawda historyczna jest taka, że o unicestwieniu Gdańska, zadecydowano już 8.2 1945roku na konferencji Jałtańskiej, na prośbę aliantów zachodnich, którzy mieli olbrzymie trudności z utrzymaniem frontu zachodniego. Niemieckie U-Booty zatapiały im co drugi statek z dostawami z USA i Canady do Europy. A Gdańsk w tym czasie produkował do 30-tu U-Bootów miesięcznie, więc wręcz prosili Stalina aby jak najszybciej unicestwił Gdańsk

Niestety również historycy kłamią, dla sławy dla pieniędzy, dla dodania sobie „szyku”, dla podlizania się komuś. Pewnie wszystko po trochu na to wpływa, dość, że nawet w opisach niedawnych zdarzeń, spotykamy się z takimi skrajnie różniącymi się ocenami faktów. Tak na przykład my tak zwaną datę wyzwolenie Gdańska dawniej tradycyjnie przyjmowaliśmy jako owe zatknięcie polskiego sztandaru na Dworze Artusa , co miało miejsce 28. a nawet 27.marca według niektórych uczestników akcji pod dworem Artusa. Natomiast niemiecka historiografia podaje, że Gdańsk poddano dopiero 30 marca .Ostatnio i my również tą datę świętujemy. Podobnie jest z datą zakończenia II WŚ (8.05 i 9.05 1945). I każda ze stron swoją rację ma, a często miesza w tym polityka. A o przyspieszenie działań na froncie wschodnim, w tym jak najszybsze zdobycie (zniszczenie) Gdańska, alianci zachodni prosili Stalina o to, 5-tego lutego 1945, na konferencji w Jałcie1

A z tą akcją pod i na Dworze Artusa to było to tak, (po szczegółowy opis odsyłam do poz. 1.literatury).

Ta pięknie ukartowana bajeczka, o odzyskaniu pradawnego polskiego grodu Gdańska przez polskie oddziały, które to właśnie JUŻ to miasto zdobyły ,to miał być prezent dla Stalina i wiadomość dla świata.. Bo Gdańsk wówczas płonął, a praktycznie nigdy nie został zdobyty. bo po co komu płonące miasto. Gdańsk został porzucony na pastwę losu. Ale ceremonia się odbyła jak zaplanowano i wiadomość oraz zdjęcia poszły w świat. Oto polska brygada pancerna im. Obrońców Westerplatte zatknęła na pięknym, historycznym Dworze Artusa polską flagę, następnie odśpiewała rotę i hymn Polski.

A prawda była taka. Za całą tą inscenizację odpowiedzialnymi zrobiono sowieckiego płk.Malutina i polskiego oficera, żydowskiego pochodzenia, Bromberga. Pluton fizylierów udało się jakoś zebrać, ale skąd wziąć czołgi? Polska brygada czołgów, została w pień wybita w walkach na Wale Pomorskim. Nowych czołgistów szkolono a czołgi miały lada dzień nadejść. Akurat cztery dostarczono prosto z Magnitogorska. Niestety przyprowadzili je Rosjanie, pracownicy fabryki czołgów, którzy odmówili udziału w tej uroczystości, może i bali się wjechać w ten płonący i walący się Gdańsk (o sytuacji w Gdańsku w dniu 26.03 i dalszych patrz na str. 227 i dalszych, poz.2 literatury, całe Gł. Miasto płonęło ). Jednak „pod pistoletem”, jak to na wojnie, musieli Rosjanie jechać. Flagę na dachu zatknięto, hymny odśpiewano, zdjęcia porobiono i wiadomość poszła w świat a nawet do podręczników szkolnych.

W tym czasie Dwór Artusa był jeszcze w dość dobrym stanie, no na tyle, że można było wejść na dach. Opisują to, na stronie internetowej Gdańska, dwaj fizjilierzy, chorąży Zb. Michel i szer. B. Wilczewski, którzy ten sztandar tam wnieśli. I ten sztandar był pewnie wyrocznią Dworu Artusa, bo był solą w oku i dobrze widocznym celem dla niemieckich pancerników działających na Zatoce Gdańskiej.

Wróćmy teraz do powyższej daty zdobycia , czyli wersji wyzwolenia Gdańska 28.03 1945r. , w/g polskich i radzieckich historiografów. A wówczas był to tylko ten epizod na Długim Targu. Bo Gdańsk płonął i był dalej bombardowany: przez lotnictwo alianckie: (potężny nalot w dniu 26/27),: artyleria sowiecka waliła z wszystkich posiadanych dział, ich lotnictwo szturmowe też, ale to wszystko było bardzo mało celne. Natomiast z morza Niemcy bardzo precyzyjnie ,nie marnując amunicji, bombardują z krążowników SCHLESIEN, LEIPZIG i najważniejszego, ciężkiego krążownika PRINZ EUGEN, ze swymi 30 cm działami. Zapewne kiedy okrętowy obserwator zobaczył flagę na Dworze Artusa to pomyślał pewnie, że tam jakiś ważny sztab zawitał, więc posłał parę pocisków i ta piękna budowla runęła . W dziennikach bojowych Prinz Eugena zapisano, że jeszcze 29. marca ostrzeliwali Gdańsk. Ale kto się przyzna, że zniszczył historyczny obiekt kultury.
 
 

Niektórzy autorzy dowodzą, że aby runął piękny Artushoff, zdemoralizowani żołnierze frontu północnego znosili z okolicy meble do palenia, żeby skruszyć smukłe kolumnytej budowli. Zdemoralizowani to oni byli, ale tym bardziej nie skorzy do roboty i ciągle byli pijani, pomimo, że Starogardzki spiritus ( miliony litrów) Sowieci szybko wywieźli, w nieznanym kierunku. Sowieci podpalali raczej z lenistwa , np. nie chciało im się wchodzić do piwnic dla sprawdzenia czy „Germaniec uszoł”, to wrzucali bańkę nafty i granat i kto żyw sam z piwnicy wychodził, nawet szczur. Tak to opisuje pan Artur Pawłowski, naoczny świadek. A było jeszcze wówczas parę domów, oczywiście na peryferiach miasta, do spalenia. W ogóle to jest ciekawe, że cały Gdańsk spłonął, ale obiekty użyteczności publicznej stały prawie nie naruszone, tak jakby wrogie sobie armie się umawiały, aby nie niszczyć takich obiektów . Tak: elektrownia, gazownia, wodociągi, kanalizacja (przepompownie ścieków), to wszystko pracowało non stop. Nawet Niemcy pozostawiali tam małe załogi, żeby obiekt w ruchu przekazać Sowietom. A może to przypadek? Za dużo to przypadków na wojnie nie ma, ale bywają, nawet graniczące z cudem. Wrócimy jeszcze do tego.

I.IV. Bombardowania niemieckich miast, i w szczególności Gdańska.

Bombardowania miast i przypadkowo i nieprzypadkowo, również niewinnych mieszkańców też, nie tylko obiektów wojskowych, miały miejsce nawet już w pierwszą Wojnę Światową (I-WŚ). Tak na przykład Niemcy nie mając wówczas samolotów o odpowiednim udźwigu i zasięgu, bombardowali Londyn z cepelinów, w brew pozorom trudnych w dodatku do zwalczania. Aż w końcu Anglicy wynaleźli odpowiednie pociski i pozbyli się natrętów.

W II-WŚ, Niemcy stosowali ten sposób wojny, przez bombardowanie, bardziej psychologicznej i na wyniszczenie ludności niż obiektów wojskowych, począwszy od wojny Niemiecko – Polskiej. Pierwszy był Wolbrum, zniszczony zanim się wojna zaczęła.

Anglicy bombardowanie rozpoczęli już w roku 1940, w ramach odwetu za bombardowanie Anglii, szczególnie Londynu. Zaczęli od najbliższych miast niemieckich ze względu na mały zasięg i udźwig ówczesnych samolotów. Pierwszy był Hamburg , już w pierwszym roku zniszczono 85% tego miasta. Bombardowany był również dla tego, że znajdowało się tam główne centrum niemieckiego przemysłu okrętowego , w tym budowa U-Bootów. Te bombardowania, to była tragedia tego miasta, ludzie dostawali tam obłędu.. Niemcy oczywiście uciekali ze swoją produkcją coraz dalej a Anglicy budowali coraz lepsze samoloty. Z produkcją U-Bootów Niemcy na koniec uciekli aż do Gdańska gdzie produkowano ich miesięcznie do30-tu sztuk. Ostatni U-Boot wyszedł stąd w morze jeszcze 20-tego kwietnia 1945 r (urodziny Hitlera).To mordercze bombardowanie Niemiec zakończyło się nalotem na Drezno w 1945 roku. Miasto zabytek, zniszczono, a właściwie spalono doszczętnie, nawet bruki się paliły. Ludzi zginęło tu więcej niż od bomby atomowej w Hiroszymie. Znamy to z polskiego filmu „Miasto które zginęło w ciągu jednej nocy”.

Bombardowanie Gdańska i Gdyni rozpoczęło się również bardzo wcześnie, bo już w 1940 roku, z uwagi na portowy i produkcyjny charakter tych miast. Gdańsk produkował okręty wojenne, głównie U-Booty, a Gdynia stała się główną bazą szkoleniową załóg U-Bootów i Kriegsmarine. Te pierwsze naloty to miały głównie charakter zwiadowczy, rozpoznanie gdzie znajduje się niemiecka obrona plot. A przy okazji zrzucano nieco bomb, a głównie miny morskie do Zatoki Gdańskiej. Jednak już w 1941roku naloty te miały charakter burzący i niszczący siłę żywą. W ramach odwetu gdańscy hitlerowcy podpalili świątynię metodystów, że rzekomo naprowadzali oni wrogie samoloty na cele. Największy z ówczesnych nalotów miał miejsce w Wielkanoc 1942 roku.

Nie obejmował on li tylko Gdańska i Gdyni, ale również: Tczew, Malbork, Elbląg. A więc miasta gdzie produkowano części i podzespoły do okrętów i samolotów. Niemcy opanowali już wówczas metodę produkcji w systemie rozproszonym, produkując części i podzespoły w różnych miejscach i szybko ją kończąc na końcu tej „taśmy” produkcyjnej. Po pierwsze to przyspiesza produkcję, a jednocześnie łatwiej ją chronić przed niszczycielskimi nalotami. Tak np. łodzie podwodne produkowano początkowo wzdłuż Odry, Gotowe ich zespoły spływały Odrą na Stocznię Wulkan, gdzie już tylko pozostawało, zespawać szybko trzy bloki w jedną całość i U-Boot był. gotowy. Tak było dopóki Alianci tego nie wykryli i systematycznie nie bombardowali Szczecina(również Polic) i minowali ujścia Odry . Podobną metodą produkowano również samoloty (patrz Rumia).

Już te wszystkie następne naloty na Gdańsk, podobnie i na Gdynię, to były naloty zwane „dywanowymi” gdzie samoloty nadlatujące falami na dużych wysokościach , sypały bomby jak kartofle z worka, a one padały „jak popadnie” ,najczęściej na budynki nie służące celom wojskowym. System ten jednak chronił pilotów i samoloty. A Niemcy mieli bowiem już wówczas doskonałą służbę ostrzegawczo - naprowadzającą na obce samoloty i celne działa plot kalibru 88mm, strzelające do wysokości 8.tyś.m,ztąd ta ostrożność aliantów. Działa te, dokładniej armaty (służyły również jako ppanc - patrz Gliwice) były jednocześnie łatwe w obsłudze, do tego stopnia, że obsługiwali je chłopcy z HJ, m.in. 16- letni Guenter Grass. Sprawnie działał również system maskowania, głównie zadymiania miasta w czasie nalotu. Czasami jednak te systemy, z nie wiadomych powodów, w ogóle nie zadziałały, i wówczas bezbronne miasta były potwornie, z małych wysokości niszczone. Dokładnie to obserwował członek Mniejszości Niemieckiej w Gdyni, pan Ryszard Król. Jeden z takich tajemniczych nalotów opisałem w niemieckim miesięczniku „Kameraden”, spłonął wówczas Lazaretschiff Stuttgard. Kiedy USA przystąpiło do wojny, i do Anglii zadysponowali oni na pomoc swą 6- tą flotę powietrzną, ich dowódcy byli zgorszeni metodami Anglików, prowadzeniem wojny na zniszczenie morale Niemców. Amerykanie początkowo bombardowali tylko cele militarne i przemysłowe. Kiedy jednak ich straty rosły szybciej niż u Anglików, wiadomo obiekty wojskowe i przemysłowe są lepiej chronione, przeszli na metodę Anglików.

Jeszcze parę słów na temat szacunku i ochrony obiektów i dziedzictwa kultury. To że jakakolwiek armia się tym przejęła to jest piękna bajka. Jeżeli takie wypadki miały miejsce to była to tylko zasługa pojedynczych oficerów i generałów lub czystego przypadku. Alianci chwalą się np. , że nie zbombardowali katedry w Kolonii (zał. Pismo Ostpreussen). Owszem bombardowali tylko nie udało im się jej zniszczyć, bo miała taką konstrukcję. że nie mogli w nią za bardzo trafić. A w Magdeburgu w katedrę trafili, tylko na szczęście nie wybuchła ta potężna „Lufttorpeda”. Mówią że to cud Boży, bo by katedrę zmiotło z powierzchni ziemi. Gdańska kontr- katedra, czyli kościół Maryi Panny (Frauenkirche) spłonęła całkowicie (odbudował ją naszego Towarzystwa Pol.-Niem., b. prezes prof. inż. arch. Roman Wieloch) podobnie jak i wiele innych kościołów w Gdańsku. Zachodni Alianci używali dużo bomb zapalających, fosforowych, napalmowych itp. bo były lżejsze a równie skuteczna przy drewnianych konstrukcjach więźby dachów. Jak nam opowiadali n/ przyjaciele z Bremy, oni się wzięli na taki sposób, że wszystkie strychy zasypali piaskiem i tam zawsze w czasie nalotu czuwał dyżurny. Kiedy upadła bomba zapalająca(one siłę przebicia miały akurat taką aby przebić dach i upaść na strych), dyżurny zasypywał ją piaskiem, beż tlenu się nic nie pali. Koniec kropka. Brema przeżyła 62 naloty a straty ( starówki) BYŁY ZNIKOME.

Ostatni taki potężny Aliancki nalot na Gdańsk miał miejsce w dniu 26/27. marca 1945roku, częściowo w biały dzień. Nalot ten doskonale pamięta pani Helena Babicka, ponieważ jak mówi były to akurat urodziny jej brata. Samoloty schodziły wówczas całkiem nisko bo niemiecka obrona przestrzeni powietrznej nad Gdańskiem już nie istniała, poza Westerplatte i Wyspą Sobieszewską. Nalot ten miał na celu pomoc Sowietom w zmiękczeniu resztek oporu obrony Gdańska, w szczególności zniszczenie linii obrony pokazanej na mapce Nr 4. Drugim celem było zapobieżeniu ucieczce Niemców na Hel i dalej na zachód gdzie próbowali oni dalej walczyć, również z zachodnimi Aliantami. A uciekali oni wówczas chaotycznie, w panice, czym się dało, nawet łodziami wiosłowymi i kajakami. Ludzie ci, głównie jednak cywile, tłoczyły się przy nabrzeżach czekając na jakąś okazję, czasami bez żadnej osłony, jak np. na molo w Brzeżnie. Skutki tego nalotu były tragiczne. Do tych ostatnich bardzo tragicznych nalotów włączało się już też wówczas lotnictwo sowieckie, startujące z pobliskich, prowizorycznie uruchomionych lotnisk. Na szczęście dla ludzi, Sowieci nie mieli lotnictwa bombowego. W tych nalotach używali oni samolotów szturmowych IŁ-2 zwanych przez niemieckie wojsko „Panzerflieger”, bo był on pod kadłubem mocno opancerzony. Drugi typ samolotu to popularny dwupłatowiec „Kukurużnik” , przez Niemców zwany „Kaffemuehle” bo jego silnik wydawał taki charakterystyczny dźwięk młynka do kawy.

W sumie jednak mimo tak skromnych środków te sowieckie naloty były dla ludzi uciążliwe i niebezpieczne. To może poświadczyć nasz człowiek, Wacław Peck, który pod ich ostrzałem drżał o życie kiedy na dworcu towarowym we Wrzeszczu leżał ranny w towarowym wagonie.

Koniec tego piekła i ludzkich mąk ,udręczeń i często utraty bliskich i dorobku całego życia, nastąpił nagle 9.maja 1945 roku. Po kapitulacji Niemiec, momentalnie zrobiło się cicho i jakby bezpiecznie. Ale i niepewność „co z nami będzie dalej ?”.Niemieckie wojsko, a mimo energicznej ewakuacji, zostało ich tu jeszcze około 9 tyś. chłopa (łącznie na Helu , Mierzeji i Sobieszewie), ostatni raz przedefilowało przed swymi dowódcami i pomaszerowało do sowieckiej niewoli. Skąd niektórzy wracali po latach, a część z nich, już nigdy do swego domu nie wróciła, nie ujrzawszy swych bliskich i stron rodzinnych.

Niemiecką Ludność cywilną pozostawiono początkowo samą sobie, bez żadnej opieki, zaopatrzenia i perspektywy. Również tą część uciekinierów (die Fluechtlinge aus denTraks) którzy nie zdążyli na żaden statek. Handlowali tym, czego im jeszcze nie ukradziono,

(patrz relacje w książce „Hanemann” prof. Chwina), aby jakoś przeżyć, do chwili wywózki na zachód, zgodnie z ustaleniami Konferencji trzech mocarstw w Jałcie.

NIECH BÓG WYBACZY WSZYSTKIM WINNYM TEJ STRASZNEJ

TRAGEDII LUDZKIEJ!!!

II. Wypowiedzi autentycznych świadków, mieszkańców Gdańska i okolic.

III. Ogólna dyskusja.

Załączników: 8 mapek

Gdańsk,2014.maj. Roman Grabowski

ZUSAMMENFASSUNG

In diesem Jahre kommt der 75-Jahrestag des Ausbruches des II-Weltkrieges (IIWK).

Im naechstem Jahre (2015) folgt der 70-Jahrestag der „so genannten Befreiung” ( defacto: totale Vernichtung der Innenstadt), der Stadt Danzig und auch der Kriegsende (IIWK) in Eurpa.Diese drei Daten duerfen wir nicht vergessen,und es ist unsere Pflich, diese historiche Fakte, der jungen Generation zu ueberweisen.Unsere Geselschaft (Twarzystwo Polska Niemcy w Gdańsku) , macht die Probe, laut noch vorkomende Dokumente (leider noch nicht alles kann man aus den eisrnen Safen herausbringen) und Relationen der Augenzeugen (leider vom Tag zu Tag weniger von ueberlebenden), die Tatsachen zur Tageslicht zubringen. Es ist die hoeste Zeit dafuer, Vom Tag zu Tag findet man immer weniger Augenzeugen, als Zeitzeugen der furchtbaren Zeiten.

In grosser Abkuerzung kann man die Fakte in folgenden Punkten auswickeln:.

I Algemeine Lage auf allen Froten im Jahre 1945.

II Die Situation in Danzig

IIIExodus der Bevoelkierung.

IV Wer und warum hat die Stadt Danzig verbrannt..

V Die Befreiung Danzig als Propaganda-Schau.

VI Bombenangriffe auf die deutsche Staedte und

auch auf Danzig und Gdyngen.

VII Wurden die Kulturdenkstaette

bei Bombenangriffen geschont?

VIII Der letzte Bastion.

IX Totale Kapitulation der Deutschen.

X Berichte der Augenzeugen.

XI Allgemeine Diskussion.



1 S. M.Plokhy „JAŁTA-cena pokoju”str.121i122