na : temat
ZNISZCZENIA GDAŃSKA, szczególnie jego
zabytków i tkanki kulturowej (uwzględniono to zgodnie z
sugestią Inst. GOETHEGO), w wyniku bombardowań i podpaleń, w II
Wojnę Światową. Mity i Fakty...
Inicjacją i potrzebą drążenia
tego tematu: jest szybko topniejąca liczba autentycznych światków
(tzw. Augenzeugen), zagłady Gdańska, oraz przypadająca w tym roku
75-ta rocznica rozpoczęcia II Wojny Światowej i 70-ta rocznica
zagłady Gdańska, w roku 2015..
Materiały źródłowe,
podstawa do opracowania tematu i dyskusji to: trzy filmy, literatura
tematu oraz wypowiedzi i poświadczenia autentycznych, naocznych
świadków, a mianowicie: Nagrania DVD – filmy: Krajoznawczy
GDAŃS K (Trójmiasto) i Gdańsk między wojnami.
Bombardowanie
NIEMIEC , nagranie z kanału PLANETTE
CD-ROM
----------ll---------GDAŃSKA----ll-----PR Gdańsk, autor K.Wicik.
Literatura: 1. Henrik Grinberg „Memor
Buch”
2.Egbert
Kieser „Danziger Bucht 1945”
3.Paul
Schmalenbach „Schwerer Kreuzer Prinz Eugen”
4. I
inne jak: fragment „Blaszanego bębenka” G. Grassa, Heinz Schoen
„Ostsee
45”
i dalsze.
Wprowadzenie do tematu – oprac.
Roman Grabowski.
Dyskusja i wypowiedzi autentycznych
świadków (Zeitzeugen – Augenzeugen), ówczesnych
mieszkańców Gdańska i okolic.
I. Wprowadzenie do tematu.
I.I. Sytuacja ogólna i
militarna na świecie w latach 1944/45.
I.I.I. Trwa
II Wojna Światowa (IIWŚ) rozpętana przez faszystowskie Niemcy,
napadem na Polskę,
1września 1939 roku. Systemem „Blitzkriegu”
wnet podbili oni całą Europę, od Norwegii po Grecję, lub
zniewolili wymuszonymi sojuszami. Tylko wielkiej Rosji nie dali rady.
Nasi zachodni alianci po inwazji w okupowanej Francji, w lipcu
1944,po przełamaniu niemieckiego pasa obrony, tzw. Wału
Atlantyckiego i po ciężkich walkach w Ardenach, wyzwolili z pod
niemieckiej okupacji Francję. Wiosną 1945 stanęli nad Renem,
miejscami go przekraczając. Walczyły tam również, okryte
chwałą nasze zachodnie oddziały wojska jak: dyw. pancerna gen
Maczka, dyw. spadochronowo- desantowa gen Sosabińskiego i we
Włoszech II armia gen Andersa (mapka A ). Natomiast Amerykanie
dodatkowo, przy wielkich nakładach i stratach, powoli wypierały z
Pacyfiku okupacyjne wojska Japonii.
Na wschodzie
natomiast Armia Czerwona, u boku której walczyło również
Wojsko Polskie, I-wsza i II druga Armia gen. Berlinga, dotarła latem
do Wisły i zatrzymała się, oczekując na uzupełnienia sprzętu i
siły żywej przerzedzonych szeregów. Front stał tu aż do
15. 01.45r.Wybuchłe Powstanie Warszawskie , nie miało żadnych
szans powodzenia, zarówno militarnego jak i politycznego, a
kosztowało prawie sto tysięcy ludzkich istnień, w tym głównie
(85%)ludności cywilnej. Gen. Anders nazwał zbrodnią , wywoływanie
w tych warunkach powstania, które doprowadziło do takich
strat ludzkich i całkowitego niszczenia stolicy Polski . Sytuację
na froncie wschodnim szczególnie w jego części północnej
, nas interesującej, ilustruje mapka Nr 1. W tym czasie ostre
walki toczą się na Półwyspie Kurlandzkim, dalekim od linii
Wisły. Jest to zrozumiałe Armia Czerwona chciało mieć „czysto
za plecami” aby w dalszym marszu nie czuć zagrożenia od tyłu. Z
kolei Niemcy chciały zdążyć z ewakuacją wojsk i ludności
cywilnej, co w końcu możliwe było już tylko drogą morską.
Sowieci liczyli się z tym , że wojska niemieckie zamknięte w
okrążeniu (kotle) Gdańsk, uważany za twierdzę, o którą
nie warto walczyć i ginąć, więc trzeba będzie ją otoczyć,
zostawić i iść dalej na Berlin. Natomiast sam „stary” Gdańsk
postanowiono „zdobyć” , co się Rosji, historycznie zawsze
ciężko udawało (1734 i1812-3). Teraz postanowili zdobić go, bez
względu na koszta i skutki, jako prezent dla Stalina. Frontem
północnym, zwanym I Białoruskim dowodził wówczas ,
marszałek K. Rokosowski , a walkami o Gdańsk dowodził gen. Batow.
Szczegóły patrz wyżej w podanej literaturze. Obroną
Gdańska ze strony niemieckiej ( II armią) dowodził gen. Dietrich
v. Sauken, (mapka B-szlak bojowy 7-mej dyw. panc. zwanej „dywizją
duchów”, bo nie spodziewanie atakowała, jej nieustraszony
dowódca Generalleutnat dr Mauss poległ w obronie Gdyni, w
obronie Gdańska poległ 23.03.45.d-ca 4-PD gen. Betzel).
I.II. Exodus,
czyli ówczesne położenie i ucieczka ludności cywilnej, z
zagrożonego wojną terenu.
Mówi
się, że świat nie słyszał o takim masowym lekceważeniu,
poniżeniu i upadku godności człowieczej, jak w tej wojnie. Były
okropności barbarzyńskich najazdów Mongołów, Tatarów
i innych prymitywnych ludów w historii ludzkości, ale nigdy
nie obejmowały one tak rozległych obszarów i mas ludzkich
jak w tą wojnę. Drogi się zapchały uciekinierami i ludzie
umierali w drodze, bez żadnej pomocy i ratunku. A zima była
wyjątkowo mroźna (do minus 30 stopni) i śnieżna (śniegi „po
pas”).Nawet z przyzwoitymi pochówkami były problemy w tej
zmarzniętej ziemi (żądali cztery flaszki za 90 zwłok). Tak więc
zwłoki cywilów i wojska chowano do grobów masowych lub
pozostawiano zamarznięte w przydrożnych rowach aż do wiosny. To
jest niepojęte jak propaganda hitlerowska potrafiła, strasząc
niegodźiwościamy Czerwono-Armiejców, ogłupieć i pchnąć
miliony ludzi na taki mróz i nie pewny los, bez powodzenie na
ucieczkę, przed nawałą frontu, mroźną zimą i zdemoralizowanymi
żołnierzami Sowieckich Armii. Oczywiście to był trudny wybór
moralny dla ludzi XX-wieku, czy lepiej dać się okraść i pohańbić
gwałtem w ciepłym własnym domu, czy umierać z zimna i głodu na
ulicy. Do dziś odkrywamy te masowe groby, np. w Malborku, na Helu, w
Starogardzie Gd. i stawiamy tam pomniki.
Ten exodus na
dalekich północnych rubieżach byłych Prus Wschodnich,
rozpoczął się już w połowie lata1944roku.Na tczewskich żuławach
te kolumny (po niemiecku zwane „Trak”) , konnych wozów
przerobionych na prymitywne „cygańskie budy” zjawiły się już
w sierpniu 1944 roku. Nieszczęśniki zamiast od razu wiać za Łabę
, to zgodnie z zaleceniem swoich „Parteileiterów”
oczekiwali na powrót w swe strony rodzinne. Tak czekali aż
przyszła zima, a Armia Czerwona posunęła się aż do prawego
brzegu Wisły. Potem widzieliśmy ich jeszcze stojących w
zatłoczonych ulicach Gdańska i Gdyni a oczekujących na statek
który by ich zabrał choć za Odrę a najlepiej za Łabę lub
do Danii. Los tych ludzi był tragiczny. Kiedy im pozabierano konie i
wozy, bo wojsko musiało się szybko przemieszczać po drogach i
ulicach, to uciekinierów tych w Gdyni upchnięto w blaszanych,
nie ogrzewanych, magazynach. Ci w Gdańsku, też przy trzaskającym
mrozie, pod ostrzałem artylerii i z samolotów, stali po kilka
dni w kolejce, aby przez jedyny most Siennicki dostać się na Wyspę
Sobieszewską (Bonsak).W tym chaosie nikt nie był w stanie zapewnić
ciepłej strawy, nawet dla dzieci. Jednym słowem zapanował chaos i
choror. W takich warunkach odbywała się również ewakuacja
obozu K.Z. Lager Stutthof , słynny marsz śmierci ( mapka C).
Bonzowie partyjni, żyli sobie wówczas w wygodnych warunkach i
ludziom się już nie pokazywali. Oni ciągle wierzyli w zwycięstwo
ich Fuehrera. Widzących bezsens dalszej walki kazali wieszać na
drzewach, jako Veraeter-ów.
W tym miejscu
wypada podkreślić poświęcenie, a wręcz bohaterstwo niemieckich
marynarzy marynarki handlowej, którzy z narażeniem własnym i
kosztem własnych rodzin, zimą, bez eskorty, wśród ostrzału,
torped, bomb i min, ewakuowali 2,5 mil uciekinierów przy
stratach w ludziach zaledwie 1,3%. Ciągle jeszcze wspominamy statek
Gustloff, symbol tragedii jeśli chodzi o ilość utonięć na jednym
statku (dużo w tym było winy dowództwa niemieckiego), a
zapominamy o tych bezimiennych bohaterach, marynarzach niemieckiej
floty handlowej, co do końca służyli innym ludziom w nieszczęściu,
narażając własne zdrowie i życie oraz losy swoich bliskich.
Mapka
Nr 3
I.III. To, że większość ludzi
obok skłonności do konfabulacji, ma również skłonności
do, delikatnie mówiąc, nieścisłego wyrażania się, wynika
z braku dostępu do materiałów źródłowych i
„chodzenia na skróty”. Tak też zakładamy, że skoro
żołnierze Armia Czerwonej, brutalni i często pijani, wyrządzili
nam tyle krzywd , to pewnie i Gdańsk oni spalili. Strona www m.
Gdańska w tej sprawie odsyła do G.Grassa, a przecież jego tu nie
było(wg G. Grassa wszyscy palili Gdańsk , a ludzie siedzieli w
piwnicach i bali się „nos wytknąć na zewnątrz” i mówią
byle co-„BLASZANY BĘBENEK” str. 422-423.) A prawda historyczna
jest taka, że o unicestwieniu Gdańska, zadecydowano już 8.2
1945roku na konferencji Jałtańskiej, na prośbę aliantów
zachodnich, którzy mieli olbrzymie trudności z utrzymaniem
frontu zachodniego. Niemieckie U-Booty zatapiały im co drugi statek
z dostawami z USA i Canady do Europy. A Gdańsk w tym czasie
produkował do 30-tu U-Bootów miesięcznie, więc wręcz
prosili Stalina aby jak najszybciej unicestwił Gdańsk
Niestety również
historycy kłamią, dla sławy dla pieniędzy, dla dodania sobie
„szyku”, dla podlizania się komuś. Pewnie wszystko po trochu na
to wpływa, dość, że nawet w opisach niedawnych zdarzeń,
spotykamy się z takimi skrajnie różniącymi się ocenami
faktów. Tak na przykład my tak zwaną datę wyzwolenie
Gdańska dawniej tradycyjnie przyjmowaliśmy jako owe zatknięcie
polskiego sztandaru na Dworze Artusa , co miało miejsce 28. a nawet
27.marca według niektórych uczestników akcji pod
dworem Artusa. Natomiast niemiecka historiografia podaje, że
Gdańsk poddano dopiero 30 marca .Ostatnio i my również tą
datę świętujemy. Podobnie jest z datą zakończenia II WŚ (8.05 i
9.05 1945). I każda ze stron swoją rację ma, a często miesza w
tym polityka. A o przyspieszenie działań na froncie wschodnim, w
tym jak najszybsze zdobycie (zniszczenie) Gdańska, alianci zachodni
prosili Stalina o to, 5-tego lutego 1945, na konferencji w Jałcie1
A z tą akcją pod i na Dworze Artusa
to było to tak, (po szczegółowy opis odsyłam do poz.
1.literatury).
Ta pięknie ukartowana bajeczka, o
odzyskaniu pradawnego polskiego grodu Gdańska przez polskie
oddziały, które to właśnie JUŻ to miasto zdobyły ,to
miał być prezent dla Stalina i wiadomość dla świata.. Bo Gdańsk
wówczas płonął, a praktycznie nigdy nie został zdobyty. bo
po co komu płonące miasto. Gdańsk został porzucony na pastwę
losu. Ale ceremonia się odbyła jak zaplanowano i wiadomość oraz
zdjęcia poszły w świat. Oto polska brygada pancerna im. Obrońców
Westerplatte zatknęła na pięknym, historycznym Dworze Artusa
polską flagę, następnie odśpiewała rotę i hymn Polski.
A prawda była taka. Za całą tą
inscenizację odpowiedzialnymi zrobiono sowieckiego płk.Malutina i
polskiego oficera, żydowskiego pochodzenia, Bromberga. Pluton
fizylierów udało się jakoś zebrać, ale skąd wziąć
czołgi? Polska brygada czołgów, została w pień wybita w
walkach na Wale Pomorskim. Nowych czołgistów szkolono a
czołgi miały lada dzień nadejść. Akurat cztery dostarczono
prosto z Magnitogorska. Niestety przyprowadzili je Rosjanie,
pracownicy fabryki czołgów, którzy odmówili
udziału w tej uroczystości, może i bali się wjechać w ten
płonący i walący się Gdańsk (o sytuacji w Gdańsku w dniu 26.03
i dalszych patrz na str. 227 i dalszych, poz.2 literatury, całe Gł.
Miasto płonęło ). Jednak „pod pistoletem”, jak to na wojnie,
musieli Rosjanie jechać. Flagę na dachu zatknięto, hymny
odśpiewano, zdjęcia porobiono i wiadomość poszła w świat a
nawet do podręczników szkolnych.
W tym czasie Dwór Artusa był
jeszcze w dość dobrym stanie, no na tyle, że można było wejść
na dach. Opisują to, na stronie internetowej Gdańska, dwaj
fizjilierzy, chorąży Zb. Michel i szer. B. Wilczewski, którzy
ten sztandar tam wnieśli. I ten sztandar był pewnie wyrocznią
Dworu Artusa, bo był solą w oku i dobrze widocznym celem dla
niemieckich pancerników działających na Zatoce Gdańskiej.
Wróćmy teraz do powyższej
daty zdobycia , czyli wersji wyzwolenia Gdańska 28.03 1945r. , w/g
polskich i radzieckich historiografów. A wówczas był
to tylko ten epizod na Długim Targu. Bo Gdańsk płonął i był
dalej bombardowany: przez lotnictwo alianckie: (potężny nalot w
dniu 26/27),: artyleria sowiecka waliła z wszystkich posiadanych
dział, ich lotnictwo szturmowe też, ale to wszystko było bardzo
mało celne. Natomiast z morza Niemcy bardzo precyzyjnie ,nie
marnując amunicji, bombardują z krążowników SCHLESIEN,
LEIPZIG i najważniejszego, ciężkiego krążownika PRINZ EUGEN, ze
swymi 30 cm działami. Zapewne kiedy okrętowy obserwator zobaczył
flagę na Dworze Artusa to pomyślał pewnie, że tam jakiś ważny
sztab zawitał, więc posłał parę pocisków i ta piękna
budowla runęła . W dziennikach bojowych Prinz Eugena zapisano, że
jeszcze 29. marca ostrzeliwali Gdańsk. Ale kto się przyzna, że
zniszczył historyczny obiekt kultury.
Niektórzy autorzy dowodzą, że aby runął piękny Artushoff, zdemoralizowani żołnierze frontu północnego znosili z okolicy meble do palenia, żeby skruszyć smukłe kolumnytej budowli. Zdemoralizowani to oni byli, ale tym bardziej nie skorzy do roboty i ciągle byli pijani, pomimo, że Starogardzki spiritus ( miliony litrów) Sowieci szybko wywieźli, w nieznanym kierunku. Sowieci podpalali raczej z lenistwa , np. nie chciało im się wchodzić do piwnic dla sprawdzenia czy „Germaniec uszoł”, to wrzucali bańkę nafty i granat i kto żyw sam z piwnicy wychodził, nawet szczur. Tak to opisuje pan Artur Pawłowski, naoczny świadek. A było jeszcze wówczas parę domów, oczywiście na peryferiach miasta, do spalenia. W ogóle to jest ciekawe, że cały Gdańsk spłonął, ale obiekty użyteczności publicznej stały prawie nie naruszone, tak jakby wrogie sobie armie się umawiały, aby nie niszczyć takich obiektów . Tak: elektrownia, gazownia, wodociągi, kanalizacja (przepompownie ścieków), to wszystko pracowało non stop. Nawet Niemcy pozostawiali tam małe załogi, żeby obiekt w ruchu przekazać Sowietom. A może to przypadek? Za dużo to przypadków na wojnie nie ma, ale bywają, nawet graniczące z cudem. Wrócimy jeszcze do tego.
I.IV. Bombardowania niemieckich
miast, i w szczególności Gdańska.
Bombardowania miast i przypadkowo i
nieprzypadkowo, również niewinnych mieszkańców też,
nie tylko obiektów wojskowych, miały miejsce nawet już w
pierwszą Wojnę Światową (I-WŚ). Tak na przykład Niemcy nie
mając wówczas samolotów o odpowiednim udźwigu i
zasięgu, bombardowali Londyn z cepelinów, w brew pozorom
trudnych w dodatku do zwalczania. Aż w końcu Anglicy wynaleźli
odpowiednie pociski i pozbyli się natrętów.
W II-WŚ, Niemcy stosowali ten sposób
wojny, przez bombardowanie, bardziej psychologicznej i na
wyniszczenie ludności niż obiektów wojskowych, począwszy od
wojny Niemiecko – Polskiej. Pierwszy był Wolbrum, zniszczony zanim
się wojna zaczęła.
Anglicy bombardowanie
rozpoczęli już w roku 1940, w ramach odwetu za bombardowanie
Anglii, szczególnie Londynu. Zaczęli od najbliższych miast
niemieckich ze względu na mały zasięg i udźwig ówczesnych
samolotów. Pierwszy był Hamburg , już w pierwszym roku
zniszczono 85% tego miasta. Bombardowany był również dla
tego, że znajdowało się tam główne centrum niemieckiego
przemysłu okrętowego , w tym budowa U-Bootów. Te
bombardowania, to była tragedia tego miasta, ludzie dostawali tam
obłędu.. Niemcy oczywiście uciekali ze swoją produkcją coraz
dalej a Anglicy budowali coraz lepsze samoloty. Z produkcją U-Bootów
Niemcy na koniec uciekli aż do Gdańska gdzie produkowano ich
miesięcznie do30-tu sztuk. Ostatni U-Boot wyszedł stąd w morze
jeszcze 20-tego kwietnia 1945 r (urodziny Hitlera).To mordercze
bombardowanie Niemiec zakończyło się nalotem na Drezno w 1945
roku. Miasto zabytek, zniszczono, a właściwie spalono doszczętnie,
nawet bruki się paliły. Ludzi zginęło tu więcej niż od bomby
atomowej w Hiroszymie. Znamy to z polskiego filmu „Miasto które
zginęło w ciągu jednej nocy”.
Bombardowanie
Gdańska i Gdyni rozpoczęło się również bardzo wcześnie,
bo już w 1940 roku, z uwagi na portowy i produkcyjny charakter tych
miast. Gdańsk produkował okręty wojenne, głównie U-Booty,
a Gdynia stała się główną bazą szkoleniową załóg
U-Bootów i Kriegsmarine. Te pierwsze naloty to miały głównie
charakter zwiadowczy, rozpoznanie gdzie znajduje się niemiecka
obrona plot. A przy okazji zrzucano nieco bomb, a głównie
miny morskie do Zatoki Gdańskiej. Jednak już w 1941roku naloty te
miały charakter burzący i niszczący siłę żywą. W ramach odwetu
gdańscy hitlerowcy podpalili świątynię metodystów, że
rzekomo naprowadzali oni wrogie samoloty na cele. Największy z
ówczesnych nalotów miał miejsce w Wielkanoc 1942 roku.
Nie obejmował on li tylko Gdańska i
Gdyni, ale również: Tczew, Malbork, Elbląg. A więc miasta
gdzie produkowano części i podzespoły do okrętów i
samolotów. Niemcy opanowali już wówczas metodę
produkcji w systemie rozproszonym, produkując części i podzespoły
w różnych miejscach i szybko ją kończąc na końcu tej
„taśmy” produkcyjnej. Po pierwsze to przyspiesza produkcję, a
jednocześnie łatwiej ją chronić przed niszczycielskimi nalotami.
Tak np. łodzie podwodne produkowano początkowo wzdłuż Odry,
Gotowe ich zespoły spływały Odrą na Stocznię Wulkan, gdzie już
tylko pozostawało, zespawać szybko trzy bloki w jedną całość i
U-Boot był. gotowy. Tak było dopóki Alianci tego nie
wykryli i systematycznie nie bombardowali Szczecina(również
Polic) i minowali ujścia Odry . Podobną metodą produkowano
również samoloty (patrz Rumia).
Już te wszystkie następne naloty na
Gdańsk, podobnie i na Gdynię, to były naloty zwane „dywanowymi”
gdzie samoloty nadlatujące falami na dużych wysokościach , sypały
bomby jak kartofle z worka, a one padały „jak popadnie”
,najczęściej na budynki nie służące celom wojskowym. System ten
jednak chronił pilotów i samoloty. A Niemcy mieli bowiem już
wówczas doskonałą służbę ostrzegawczo - naprowadzającą
na obce samoloty i celne działa plot kalibru 88mm, strzelające do
wysokości 8.tyś.m,ztąd ta ostrożność aliantów. Działa
te, dokładniej armaty (służyły również jako ppanc - patrz
Gliwice) były jednocześnie łatwe w obsłudze, do tego stopnia, że
obsługiwali je chłopcy z HJ, m.in. 16- letni Guenter Grass.
Sprawnie działał również system maskowania, głównie
zadymiania miasta w czasie nalotu. Czasami jednak te systemy, z nie
wiadomych powodów, w ogóle nie zadziałały, i wówczas
bezbronne miasta były potwornie, z małych wysokości niszczone.
Dokładnie to obserwował członek Mniejszości Niemieckiej w Gdyni,
pan Ryszard Król. Jeden z takich tajemniczych nalotów
opisałem w niemieckim miesięczniku „Kameraden”, spłonął
wówczas Lazaretschiff Stuttgard. Kiedy USA przystąpiło do
wojny, i do Anglii zadysponowali oni na pomoc swą 6- tą flotę
powietrzną, ich dowódcy byli zgorszeni metodami Anglików,
prowadzeniem wojny na zniszczenie morale Niemców. Amerykanie
początkowo bombardowali tylko cele militarne i przemysłowe. Kiedy
jednak ich straty rosły szybciej niż u Anglików, wiadomo
obiekty wojskowe i przemysłowe są lepiej chronione, przeszli na
metodę Anglików.
Jeszcze parę słów
na temat szacunku i ochrony obiektów i dziedzictwa kultury. To
że jakakolwiek armia się tym przejęła to jest piękna bajka.
Jeżeli takie wypadki miały miejsce to była to tylko zasługa
pojedynczych oficerów i generałów lub czystego
przypadku. Alianci chwalą się np. , że nie zbombardowali katedry w
Kolonii (zał. Pismo Ostpreussen). Owszem bombardowali tylko nie
udało im się jej zniszczyć, bo miała taką konstrukcję. że nie
mogli w nią za bardzo trafić. A w Magdeburgu w katedrę trafili,
tylko na szczęście nie wybuchła ta potężna „Lufttorpeda”.
Mówią że to cud Boży, bo by katedrę zmiotło z
powierzchni ziemi. Gdańska kontr- katedra, czyli kościół
Maryi Panny (Frauenkirche) spłonęła całkowicie (odbudował ją
naszego Towarzystwa Pol.-Niem., b. prezes prof. inż. arch. Roman
Wieloch) podobnie jak i wiele innych kościołów w Gdańsku.
Zachodni Alianci używali dużo bomb zapalających, fosforowych,
napalmowych itp. bo były lżejsze a równie skuteczna przy
drewnianych konstrukcjach więźby dachów. Jak nam opowiadali
n/ przyjaciele z Bremy, oni się wzięli na taki sposób, że
wszystkie strychy zasypali piaskiem i tam zawsze w czasie nalotu
czuwał dyżurny. Kiedy upadła bomba zapalająca(one siłę
przebicia miały akurat taką aby przebić dach i upaść na strych),
dyżurny zasypywał ją piaskiem, beż tlenu się nic nie pali.
Koniec kropka. Brema przeżyła 62 naloty a straty ( starówki)
BYŁY ZNIKOME.
Ostatni taki potężny
Aliancki nalot na Gdańsk miał miejsce w dniu 26/27. marca
1945roku, częściowo w biały dzień. Nalot ten doskonale pamięta
pani Helena Babicka, ponieważ jak mówi były to akurat
urodziny jej brata. Samoloty schodziły wówczas całkiem nisko
bo niemiecka obrona przestrzeni powietrznej nad Gdańskiem już nie
istniała, poza Westerplatte i Wyspą Sobieszewską. Nalot ten miał
na celu pomoc Sowietom w zmiękczeniu resztek oporu obrony Gdańska,
w szczególności zniszczenie linii obrony pokazanej na mapce
Nr 4. Drugim celem było zapobieżeniu ucieczce Niemców na Hel
i dalej na zachód gdzie próbowali oni dalej walczyć,
również z zachodnimi Aliantami. A uciekali oni wówczas
chaotycznie, w panice, czym się dało, nawet łodziami wiosłowymi i
kajakami. Ludzie ci, głównie jednak cywile, tłoczyły się
przy nabrzeżach czekając na jakąś okazję, czasami bez żadnej
osłony, jak np. na molo w Brzeżnie. Skutki tego nalotu były
tragiczne. Do tych ostatnich bardzo tragicznych nalotów
włączało się już też wówczas lotnictwo sowieckie,
startujące z pobliskich, prowizorycznie uruchomionych lotnisk. Na
szczęście dla ludzi, Sowieci nie mieli lotnictwa bombowego. W tych
nalotach używali oni samolotów szturmowych IŁ-2 zwanych
przez niemieckie wojsko „Panzerflieger”, bo był on pod kadłubem
mocno opancerzony. Drugi typ samolotu to popularny dwupłatowiec
„Kukurużnik” , przez Niemców zwany „Kaffemuehle” bo
jego silnik wydawał taki charakterystyczny dźwięk młynka do kawy.
W sumie jednak mimo tak
skromnych środków te sowieckie naloty były dla ludzi
uciążliwe i niebezpieczne. To może poświadczyć nasz człowiek,
Wacław Peck, który pod ich ostrzałem drżał o życie kiedy
na dworcu towarowym we Wrzeszczu leżał ranny w towarowym wagonie.
Koniec tego piekła i
ludzkich mąk ,udręczeń i często utraty bliskich i dorobku całego
życia, nastąpił nagle 9.maja 1945 roku. Po kapitulacji Niemiec,
momentalnie zrobiło się cicho i jakby bezpiecznie. Ale i niepewność
„co z nami będzie dalej ?”.Niemieckie wojsko, a mimo energicznej
ewakuacji, zostało ich tu jeszcze około 9 tyś. chłopa (łącznie
na Helu , Mierzeji i Sobieszewie), ostatni raz przedefilowało przed
swymi dowódcami i pomaszerowało do sowieckiej niewoli. Skąd
niektórzy wracali po latach, a część z nich, już nigdy do
swego domu nie wróciła, nie ujrzawszy swych bliskich i stron
rodzinnych.
Niemiecką Ludność cywilną
pozostawiono początkowo samą sobie, bez żadnej opieki,
zaopatrzenia i perspektywy. Również tą część
uciekinierów (die Fluechtlinge aus denTraks) którzy
nie zdążyli na żaden statek. Handlowali tym, czego im jeszcze nie
ukradziono,
(patrz relacje w książce
„Hanemann” prof. Chwina), aby jakoś przeżyć, do chwili wywózki
na zachód, zgodnie z ustaleniami Konferencji trzech mocarstw w
Jałcie.
NIECH BÓG
WYBACZY WSZYSTKIM WINNYM TEJ STRASZNEJ
TRAGEDII LUDZKIEJ!!!
II. Wypowiedzi autentycznych
świadków, mieszkańców Gdańska i okolic.
III. Ogólna dyskusja.
Załączników: 8 mapek
Gdańsk,2014.maj.
Roman Grabowski
ZUSAMMENFASSUNG
In diesem Jahre kommt der
75-Jahrestag des Ausbruches des II-Weltkrieges (IIWK).
Im naechstem Jahre (2015) folgt der
70-Jahrestag der „so genannten Befreiung” ( defacto: totale
Vernichtung der Innenstadt), der Stadt Danzig und auch der Kriegsende
(IIWK) in Eurpa.Diese drei Daten duerfen wir nicht vergessen,und es
ist unsere Pflich, diese historiche Fakte, der jungen Generation zu
ueberweisen.Unsere Geselschaft (Twarzystwo Polska Niemcy w Gdańsku)
, macht die Probe, laut noch vorkomende Dokumente (leider noch nicht
alles kann man aus den eisrnen Safen herausbringen) und Relationen
der Augenzeugen (leider vom Tag zu Tag weniger von ueberlebenden),
die Tatsachen zur Tageslicht zubringen. Es ist die hoeste Zeit
dafuer, Vom Tag zu Tag findet man immer weniger Augenzeugen, als
Zeitzeugen der furchtbaren Zeiten.
In grosser
Abkuerzung kann man die Fakte in folgenden Punkten auswickeln:.
I Algemeine Lage auf allen Froten im
Jahre 1945.
II Die Situation in Danzig
IIIExodus der Bevoelkierung.
IV Wer und warum hat die Stadt
Danzig verbrannt..
V Die Befreiung Danzig als
Propaganda-Schau.
VI Bombenangriffe auf die deutsche
Staedte und
auch auf Danzig
und Gdyngen.
VII Wurden die Kulturdenkstaette
bei
Bombenangriffen geschont?
VIII Der letzte Bastion.
IX Totale Kapitulation der Deutschen.
X Berichte der Augenzeugen.
XI Allgemeine Diskussion.
1
S. M.Plokhy „JAŁTA-cena pokoju”str.121i122