wtorek, 14 października 2014

Kto i kiedy zdobędzie się na mówienie prawdy o spaleniu Gdańska.




   Pytania te stanęły mi ponownie przed oczami, kiedy przeglądałem zdjęcia spalonego Gdańska i te z czasów jego powojennej odbudowy,  z zasobów  fotografii Kazimierza Lelewicza. Ostatnio opublikował je nasz wybrzeżowy miesięcznik  „30Dni” w numerze3/2014.
Nie są one tak wymowne jak „lot nad spalonym miastem” -Warszawą, ale dostatecznie wymowne jak na możliwości zwykłego aparatu fotograficznego, pana Lelewicza. Na pewno nieraz dokonywał on karkołomnej ekwilibrystyki by ujęcie dobrze wyszło i chwała mu za to. Nam którzy  chodziliśmy razem z nim, najpierw to miasto odgruzowując, a potem współuczestnicząc w odbudowie a przynajmniej chodząc po stopniowo odbudowującym się mieście, ciesząc się z tego jak rosło. Ja przybyłem do  Gdańska na wiosnę 1946, zatrudniając się w Elektrowni Ołowianka, dziś Filharmonia  Bałtycka.. Nad starym Gdańskiem  unosił się jeszcze swąd spalenizny kiedy żeśmy go odgruzowywali, a sterczące mury groziły zawaleniem. Miejscami wysokość gruzowiska sięgała drugiego piętra. Aż po kościół św. Marii poprowadzono od stoczni normalną linię kolejowa. Do wagonów ładowaliśmy gruz, i oddzielnie cenną cegłę gotycką („wielokrotnie wypalaną” jak to napisał G. Grass), na odbudowę stolicy. Pracowało się w cyklu sześć dni w fabryce a w niedzielę z transparentami (obowiązkowo) do odgruzowywania. A w elektrowni jak była awaria to nie wypuszczali do domu aż awaria została  usunięta i UB sprawdziło czy to nie był sabotaż. Pomimo, że Polak nie może żyć bez narzekania jak dzisiaj się mawia, wówczas wszyscy się cieszyli, że nareszcie zapanował pokój, i mamy Polskę a za polską mowę na ulicy nikt cię po buzi nie bije.
   Czas jednak wracać do zawartego w tytule pytania.
Wersji o przyczynach spalenia Gdańska, i kto to zrobił można się doszukać co najmniej kilka. Można je analizować pod różnym kątem. a główny podział poprowadził bym  dwiema ścieżkami:
I. EMOCJONALNĄ Jeżeli chodzi o emocjonalne ustalenie kto podpalił Gdańsk, to już go mamy: „podpalili Ruskie”. No wiadomo od wieków nas Polaków gnębili: dokonali rozbiorów Polski, zwalczali szlachetne zrywy powstańcze, naszych dziadków i ojców wywozili na Sybir, a teraz jeszcze gwałcili nasze matki i siostry, okradali nas i nasze państwo. A więc, nikt inny tylko Ruskie mogli podpalić Gdańsk. Ale pomyślmy na chłodno,  czy oni są aż tacy tępi żeby najprzód spalać miasto które  chcieli zniewolić i okraść? Czy w historii był taki przypadek , że jakaś armia przód paliła a po tym zdobywała spalone miasta? Wrócimy jeszcze do tego.
II. Ścieżka  MERYTORYCZNA, oparta o historię i strategię prowadzenia wojen i skąpe co prawda, ale jednak istniejące materiały źródłowe, dotyczące Gdańska w 1945roku.
Urząd miasta na pytanie kto spalił Gdańsk użył, o jakże wygodnego fortelu, i na swoich stronach internetowych odesłał do BASZANEGO BEMBENKA G.Grassa . Pomijam już fakt, że  zacnego autora i gdańszczanina tu w tym czasie nie było, bo służył w WAFFEN SS i to na froncie południowym. Ale tu nikogo rozsądnego wówczas nie było, co by nie  siedział głęboko w bunkrze nie wychylając głowy,  bo Gdańsk płonął. G. Grass też o tym pisze.  Poza tym nie było wolno wychodzić by „nie naprowadzać wrogich samolotów na cel”.
A szanowny Guenter Grass, z zadania wytypowania podpalacza Gdańska, wybrnął znakomicie, jak zresztą przystało na wielkiego pisarza. Posługując się przy tym,fabułą literacką i nie żałując sobie przenośni i alegorii którą tak uwielbia. A więc wyszło, że podpalaczy było wielu. Wymienia ich od Pomorzan aż po Anglików, ale historycznie[1]. Przy tym naplątał niesamowicie i pewnie o to chodziło, żeby przysłowiowe „bęc” nie padło w tej odliczance na nikogo.



Tak np. wśród podpalaczy wylicza  POMORZAN,  a ma raczej na myśli Prusów, żyjących w średnich wiekach po  prawej stronie Wisły. Dwa razy wymienia Polaków. Raz to pewnie Stefan Batory, a kto drugi? Na końcu  listy wymienia Anglików, a czemu nie Niemców? Ale oto pewnie chodziło: cicho sza, tylko nie Niemcy. Wdzięczni Grassowi włodarze Gdańska wiedzieli kogo wybrać na sędziego  nad podpalaczami. Tekst ten  wzięto w ramkę, ostatnio zmieniono jeszcze na zapis kursywą i kłopot z głowy. Najlepiej wskazać na chamskich Czerwono Armiejców jako podpalaczy (nawet G. Grass tego nie zrobił). To ludziom  bardziej będzie pasowało. A oni nie mieli już co podpalać (o czym niżej)jak podeszli do Gdańska. Stary Gdańsk czyli Alt Stadt, po naszemu Główne Miasto już było spalone. A więc Sowieci walili na ślepo , z wszystkich luf, w ta ciemną chmurę dymu unoszącą się na kilkanaście kilometrów[2] . I o to chodziło wycofującej się wraz tłumem cywilów II Armii niemieckiej, aby stworzyć zaporę z ognia i dymu(o czym niżej).
II.1. Logiczna analiza faktów..
Oczywiście rzetelnej ewidencji faktów jest niewiele, ale wystarczająco dużo aby taką analizę przeprowadzić (źródła znajdziesz choćby w moim „KONSPEKCIE’[3] )Niestety sejfów nam nikt na razie nie otworzy .Obawiam się, że i tam się nie wiele znajdzie o  zdarzeniach  na  interesujących nas terenach Trójmiasta. Począwszy od stycznia 1945 to już był tu taki mętlik, że nie było komu ewidencjonować czegokolwiek. Również filmy i relacje o bombardowaniach  Trójmiasta urywają się na tej dacie. Wiarogodne są jedynie księgi okrętowe, na których  ( na okrętach a nie w księgach) panował jeszcze jako taki ład. Poza  tym ładu i władzy  nie było . To był mętlik a lepiej APOKALIPSA. Wykonywanie rozkazów bezsensownej dalszej walki  wymuszano rozstrzelaniem i wieszaniem bez sądu i wyroku., często niewinnych ludzi. W tym tragicznym czasie setki tysięcy cywilów i wojska próbowało się ewakuować z tego kotła, jedyną jeszcze drogą, morzem. Wojsko musiało czasami spychać  cywilów z dróg, aby móc prowadzić działania bojowe. A rozkazy były krótkie i może nawet nie ewidencjonowane: tu podpalić tam zaminować, bo często nie było już czym walczyć, by powstrzymać parcie Czerwonej Armii. Tak więc nie dziwmy się, że uciekano się i do takiej broni jak ogień.
 II. 2. Historia walki i obrony za pomocą ognia.
 Jak daleko sięga historia ludzkości zawsze stosowano ogień w obronie i natarciu. Pewnie już Neandertalczycy go w tym celu stosowali, jak tylko nauczyli się wzniecać ogień za pomocą krzesiwa. Krzyżowcy zdobyli święte miasto Jerozolimę za pomocą ognia, ale jej nie obronili za pomocą ognia, przed arabskimi zagonami Saladina, wzorca cnót rycerskich. W średniowieczu nagminnie używano ogień w natarciu i obronie. Zawsze obrońcom twierdz dawano alternatywę: albo się poddacie albo was spalimy. A i tak po poddaniu się ludność  łupiono, gwałcono, uprowadzano w niewolę, lub mordowano. Nieraz bez powodu dokonywano takich gwałtów, chyba tylko po to by zastraszyć innych, czyli terrorem wymuszać posłuszeństwo. Dzielny wojownik Jarema Radziwił mając wielką przewagę, spalił i zrównał z ziemią malutką twierdzę Mosur na granicy z Ukrainą. Uznano to za niepotrzebne barbarzyństwo urażonego marszałka polnego .Szalał jon rzekomo jak rozjuszony odyniec, bo jako ewangelik nie mógł się dogadzać z katolickim królem Władisławem IV. A może to było też tylko wymuszanie posłuszeństwa za pomocą terroru, na buntujących się coraz częściej Ukraińcach ? Napoleon idąc na Gdańsk w 1805 roku, napotkał na zaciekły opór Prusaków w Tczewie. Tu ranny został gen. Dąbrowski i wieli żołnierzy którzy leczyli się długo w Gniewie. Na to dyktum Prusaków  Napoleon się wściekł i rozkazał swemu wojsku przez trzy dni rabować, gwałcić a następnie spalić Tczew do ostatniej deski. Nieważne że kowal zawinił a cygana powieszono, bo Prusacy bezpiecznie uszli, ale wojsko musi się wyszaleć by odreagować. Napoleonowi też zrobiono potężnego pstryczka, Jak doszedł do Moskwy to Moskwy nie było, zastał tylko pogorzelisko.. Bojarowie moskiewscy ją przed tym spalili. Nie było kogo gwałcić i  rabować. Ba nie było kwater, nie było co jeść ani furaźu dla koni, a zima była sroga. To był tragiczny koniec Napoleona i jego zwycięskich wypraw. Zasada „zostaw wrogowi spaloną ziemię” była wielokrotnie stosowana również w II Wojnie Światowej. To było również realizowane, na rozkaz Stalina,  w Związku Radzieckim.
Tu w Gdańsku, niezliczoną ilość razy stosowano wariant „spalonych przedmieść” i zamykano się za obwarowaniami murów . Efekt podobny.. Jak tylko się zbliżał nieprzyjaciel silniejszy od Gdańszczan i nie dający się  przekupić, zamykali się w murach obronnych, paląc  uprzednio wszystko wokoło w promieniu kilku kilometrów, czasami  dodatkowo zalewając wodą opuszczone tereny. Jak Król Stefan Batory chciał upokorzyć Gdańskich Ewangelików i przybył do bram, to musiał się wycofać o kilkanaście kilometrów i dopiero w Olszynce Zameczku znalazł dla siebie kwaterę.
Tym razem, w 1945 roku, odwrotnie, spalono historyczny środek miasta, centrum jego wielowiekowej kultury. Na czyj rozkaz? Sam się nie przyzna nikt , bo to była zbrodnia, większa od rozkazu Cherchila o spaleniu Drezna., czy innych miast niemieckich. Anglicy Stosowali trochę inny wariant  „ziemi spalonej” . Jako terror, stosowali bombardowania  ludności  cywilnej  czyli innym systemem „ziemi spalonej” ,palenia obcych ziem, w ten sposób, próbowali złamać opór i morale Niemców. To było u Anglików  nagminne. Od wieków wyciągali gorące kasztany cudzymi rękoma, tym razem rękoma pilotów bombowców, których zginęło , lub wylądowało w niewoli tysiące. Również Polaków.Kiedy na pomoc Anglii przybyła VI Flota Powietrzna USA, to Amerykanie byli zszokowani tym co ci Anglicy wyprawiają. Masowo mordują cywilów bo obiekty wojskowe i zbrojeniowe były   mocno bronione (Niemcy mieli świetne armaty plot i dobre lotnictwo myśliwskie). Do przykładu zastosowania ognia jako środka bojowego, wróćmy teraz do Gdańska.
II.3. Decyzja o konieczności szybkiego zniszczenia Gdańska, zapadła już w lutym1945 r na Konferencji Jałtańskiej[4]. Admirał Cunnigham w tej sprawie skierował się bezpośrednio do Generalisimusa Stalina, z prośbą  o zniszczenie Gdańska> Chodziło o to aby zatrzymać produkcję U-Bootów  które grasując na szlakach dostaw z USA i Kanady, mogły doprowadzić do załamania frontu zachodniego. Nikt oczywiście nie mówił o spaleniu miasta, a o zniszczeniu stoczni, którą lotnictwo alianckie bombardowało bez skutecznie. Wyobraźmy sobie , że przez całą wojnę zniszczono tam tylko jedną halę.  Błagalne wystąpienie admirała, wywołało ogólny śmiech, a Churchil musiał się aż za brzuch trzymać. Autor nie tłumaczy czy to błagalny ton admirała, czy to ,że on nie wiedział, że Sowieci w ogóle nie mają porządnych samolotów bombowych, wywołał tą wesołość.. Dopiero prezydent Rossfeld  rozładował sytuację pytając Stalina, kiedy on podciągnie swoją artylerię tak, żeby nią zbombardować Gdańsk .Stalin nie mógł podać żadnego konkretnego terminu. Wiadomo, że front wówczas przebiegał na linii Gniew-Chojnice-Bytów. Przy czym wojska niemieckie bronili się wręcz zaciekle, wiedząc że za ich plecami czeka na ewakuację tysiące cywilów i tyleż wojska. . Te kilka czołgów które im zostały, przerzucali co chwilę na inną część frontu. Generałowie stawali w otwartych lukach czołgów  dowodząc nimi, czy dowodząc bezpośrednio załogami dział p.panc., . aby dodać żołnierzom ducha walki . Wszystko się załamało gdy 23 03 poległ d-ca  4-dpanz..początkowo starano się utrzymać to w tajemnicy , ale na wiele się to się zdało. 26.03. ostatnie siedem czołgów wycofało się z Gdańska. Na czołgu wieźli ciało swego dowódcy na Wyspę Sobieszewską gdzie go pochowano. Zresztą brakowało już amunicji, paliwa a właściwie wszystkiego. Jedyna możliwość ucieczki na zachód prowadziła przez Wyspę Sobieszewską. Nowy Port był już niedostępny. Rosjanie utworzyli już w dniu 27 03  na prawym brzegu Martwej Wisły, Vis a Vis Nowego Portu przyczółek i już z niego nie dali się wypchnąć.  Co prawda mówi się że jeszcze w dniu 20. kwietnia ostatnia łódź podwodna wyszła tędy w morze. Ale może to była czysta Goebelsowska  propaganda by zrobić Hitlerowi prezent na urodziny Tak więc jedyna droga na zachód prowadziła przez Wyspę Sobieszewską, a konkretnie przez mały port na Wiśle w Świbnie. Stamtąd barkami i małymi stateczkami na Hel i dopiero z portu na Helu na zachód . Ale jedyna droga na wyspę Sobieszewską prowadziła przez most Siennicki. To było  to przysłowiowe wąskie gardło. Przed nim spiętrzyło się dziesiątki tysięcy pojazdów wojskowych i cywilnych. Ale zaraz, zaraz bo skończyliśmy na 26 03. w Gdańsku gdzie sytuacja robiła się coraz bardzie krytyczna. Prawie cały  Gdańsk (śródmieście) płonął już 27.03. , kiedy Sowieci po zdobyciu Wrzeszcza przystąpili do szturmu na śródmieście Gdańska. Ponieważ atak od strony ul. Kartuskiej i al. Zwycięstwa (Linden Alle)się nie powiódł, próbowali przedostać się dołem, przy stoczniach, (obecna Jana z Kolna). Pierwsze ich patrole dotarły 28.03 do kościoła św. Józefa i św. Jana. Dalej wszystko płonęło. Mimo to pod Dworem Artusa, gdzie też wszystko płonęło,  urządzono  propagandowe widowisko:   „Jak Polska Brygada Czołgów im. Westerplatte zdobywa historyczny polski Gdańsk”[5].       
   Skąd tyle ognia. Przypomnijmy jeszcze raz pokrótce , sytuację cywilów i wojska zamkniętych w kotle Gdańsk. W dniu 27 03. przepływa jeszcze ciągle rzeka cywilów i wojska próbująca przedostać się za Motławę, na jedyny most Siennicki (Breitbruecke),  most na zbawczą wyspę. Ulice Elbląska (obecnie długie Ogrody),.i Siennicka są zatkane tysiącami żołnierzy i cywilów. Co zrobić żeby Sowieci nie mogli prowadzić na ten tłum ludzi , celnego ognia. Trzeba podpalić resztę Gdańska i po to go dalej podpalano, w tym   Wyspę Spichrzów itd. To ogień powstrzymywał natarcie Sowietów a dym osłaniał uciekających. Ścianę ognia postawiono już na Długim Pobrzeżu, po to by Sowietów nie dopuścić do Motławy. G. Grass opisze to tak: płonęły...kolejne ulice i całe Długie Pobrzeże. Tam uprzednio zatkano wszystkie bramy materiałem palnym i podpalono. Wszystkie bramy i mosty przez Motławę podpalano kolejno lub uszkadzano. lub też zaminowano, aż po Kamienną Grodzię ..  W tym nagle w nocy 29.03na rogu ulic Łąkowa- Elbląska, pojawiają się radzieckie czołgi. Okazuje się, że podobno jakaś ukraińska dziewczyna zdradziła czołgistom  położenia min, z czego oni skwapliwie skorzystali. Zażarta walka wręcz trwała kilka godzin zanim patrol czołgowy zlikwidowano w walce dosłownie za pomocą „Panzerfaustów” bo innej broni na czołgi już nie stało. W czasie tych walk spłonął kościół św, Barbary, nie liczny już  z jeszcze wówczas w Gdańsku  pozostałych.
To są wszystko epizody. Jednak jak ważne, mogące często decydować ile tysięcy ludzi da się jeszcze w tej wojnie uratować. Tak to zapewne w olbrzymim skrócie było z tą walką ogniem w obronie ludzi, a nie w ataku na nich.
Czy możemy mieć żal o to że spalono doszczętnie stary Gdańsk? Trudno to rozstrzygnąć, bo miasto choć odbudowane już nie jest to samo.(nigdy nie uzyska nazwy zabytku, bo jest od nowa zbudowane).Dzięki jednak decyzji o zrobieniu z miasta zapory ogniowej uratowano  setki tysięcy ludzi od doli i niedoli, w niewoli nieokrzesanych zdobywców. I nie szukajmy winnego kto kazał Gdańsk spalić, bo nikt się do tego nie przyzna.Za duża na nim ciąży odpowiedzialność. Zapewne on też ciężko znosi miano podpalacza Gdańska. Ale historii nie zakłamujmy, bo to nie „Ruskie” podpalili Gdańsk.
Owszem oni też palili w pijanym transie, z głupoty. Głównie na peryferiach, bo główne miasto było już spalone nim oni tu doszli. A więc tu i ówdzie palili na peryferiach miasta. Jest kilka wiarogodnych opisów tego barbarzyństwa. Tak więc casus kościoła św, Józefa(opisy w archiwach niemieckich, bardzo różniące się między sobą) .M. Żakiewcz opisuje jakiś dom na ul. Kartuskiej, który Rosjanie podpalili po zajęciu go, bo Niemcy się w nim za długo bronili. Brigitte Wermeyer-Janca w swej „Die Jugend einer Deutschen ...”na stronie 24 pisze, że Rosjanie podpalali co jeszcze się nie spaliło. Jednak poza wspomnianym już kościołem św. Józefa, nie podaje żadnych szczegółów. ...i to tyle. Myślę że to jest czas najwyższe aby z żyjących jeszcze świadków IPN i Muzeum Wojny spisali ich wiarogodne zeznania, bo jeszcze  trochę i tych świadków nie będzie.
Ja się nie dziwię historykom , których tylu mamy, że za  temat: kto spalił Gdańsk,  się nie biorą. Bo kto im za to zapłaci. Kto  chciałby w ogóle to publikować. A nawet pracownicy wielkich instytucji do tego powołanych, jak wydziałów i instytutów historii, IPN-ów, muzeów etc., wolą ten temat  omijać, lub klepać bajeczkę, że to „Ruskie”. Bo wyrzucili by pewnie takiego za zbity pysk na bruk.
   Kochane „30 Dni „ może wy kogoś namówicie?
Gdańsk we wrześniu, 2014.r.                                      Roman Grabowski 


[1] Patrz BLASZANY BEMBENEK str.422
[2] Patrz M.Żakiewicz GDAŃSK 1945 str,57: relacje rektora Politechniki prof. Egona Martyrera.
[3] www.historieiherezje.blogspot,com
[4]    patrz:S.M.Plokhy JAŁTA CENA POKOJU str.123
[5] Patrz www. historieiherezje. blogspot. com